Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
Odmojejrozmowyzprzyjaciółkąminąłtydzień.Toniebyłnajlepszy
czas.Poraztysięcznyanalizujęnasządyskusjęichoćbymsięupierała,
muszęjejprzyznać,żemiałaspororacji.Trzebasięogarnąćijakoś
nanowoułożyćsobieżycietowarzyskie.
Podczasporannegobieguukładamsobiewgłowieplannapodryw
jakiegośfacetawbarze,gdziepójdęzAgneswieczorem.Cośtrzeszczy
iprzestajęsłyszećmuzykęwsłuchawkach.Przystaję,żebysprawdzić,
cosięstało.Wyciągamtelefonistaramsięgouruchomićponownie,
bochybasięwyłączył.Niewidzę,cojestnapisanenaekranie,słońce
świecizbytmocno,ajaniezabrałamokularówprzeciwsłonecznych.
Odwracamsiędopromienisłonecznychtyłemikiedyudajemisię
uruchomićtelefonponownie,wkładamsłuchawkidouszu.Już
zaczynamsięobracać,kiedyktośdosłownienamniewpada.Ląduję
tyłkiemnachodnikuiodrazuczuję,żebędęmiałapotymupadku
kilkasiniaków.
Człowieku!Jakbiegniesz,uważajnaludzi!krzyczę
zdenerwowana,wstajączchodnika.Nicciniejest?Pochylamsię
nadfacetem,którynamniewpadł.Kiedypodnosigłowę,widzę,
żestaranowałmniemójnowysąsiad.
Nie.Nicminiejest.Otrzepujesięiprzyglądasięmoim
porwanymlegginsom.Tobienicsięniestało?
Nie,tonic.Wskazujęnakolana.Tylkoporwane,alenogi
całe.
Przepraszam,ktośdomniedzwoniłizapatrzyłemsięwekran
telefonu.Niechciałemcięzmiażdżyć.
Nicsięniestało,jestemcała.Chcącrozładowaćtrochę