Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pielgrzympijackiegoszlakuulicyKilińskiegoinietylko
kiedybarmanitamtychszynkwasówwymownym
skinieniemgłowywskazywalinazegar,chowalibutelki
podladęigasiliświatło?
OczywiściepozostawałDworzecFabryczny.
Oświetlonymwejściem,nibygwiazdazaranna,witał
pielgrzymówszlaku,zdążającychtuzotchłanizłych
ludzkichzdarzeń.Przybywalizmiasta,któreniespełniło
ichmarzeńinadziei.Zawiedzeniprzeżytymidniami
inocami,zdążalitu,naswójdworzec,abyuciecwinną
rzeczywistość.Jaką?
Niebyłotufilozoficznychdialogów,leczsamotność
iwewnętrznymonologegzystencjalny:Byćalboniebyć…
alewypićtrzeba!
Tutaj,naDworcuFabrycznym,znajdowaliodpowiedź.
Być!Niebyć?Niestaćprzybufeciejutroipojutrze?
Trzebabyć!Ionibyli.Tolosprzywodziłich
tunapokuszenie.Podnieśćnalanewódąszkło,
nawysokośćoczu,zajrzećbestiiwślepiejednotylko
miałai…wypić!Gińiprzepadnij.
Zaiste.Osobnikzbestiąwśrodkuwykrzywiałsię,
otrząsałjakkundelobsikanyznienackaprzezpijaka.
Otwarteustazionęłyniewidocznymgrzechem,wyrażając
całąohydępokuszenia,naktóreosobnikskazanybyłprzy
bufeciedworcakolejowegoŁódźFabryczna.
Nicto.Oni,przytulenidobaru,trwalidalejwordynku
bufetowegoporządku.
Byłnawetpomysł,abytuurządzićlokalzdancingiem,
czyliabymuzykagrałaitańceprzytulańce,ajakże,się
odbywały.Najbardziejcieszyłysięnatakąwiadomość
„dziewczynki”zpobliskiegoparkuMoniuszki,gdzie
„pracowały”.Zamianamiejscazawieraniakontraktów
na„robotę”,radykalniepoprawiłabyimkomfortpracy.
Znacznieprzyjemniejnegocjujesięprzecieżwobjęciach
ewentualnegoklientaikiedygraorkiestra.
ZochaŻelazkotaknazwana,bowtorebcenosiła
duszęodżelazkaiwobronieswojejdumyzawodowej,
odganiającsięrzeczonątorebkąodniesfornegoklienta,
pozbawiałagomęskiegoanimuszuwsposóbradykalny.