Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podjeżdżaautobus.Karolniezwłoczniepakujesiędoniego,kasuje
biletizajmujemiejscetużprzydrzwiach.Znaprzeciwkałypie
naniegoczterorękiWisznu,któryokazujesięmężczyznązdzieckiem
naramionach.Namiejscudlainwalidysiedzimatkazsynem
dotkniętymzespołemDowna.Chłopiecmaprzerośniętągłowę
ikolebiesięwprzódiwtył,wydającniepokojące,głośneryki.Karol
niejestpewien,ileupośledzonymożemiećlat,alechybajestdorosły.
Niewieteż,jaksampowiniensięzachować.Czynieśmiały,
porozumiewawczyuśmiechwkierunkumatkinieokażesięzbytnią
poufałością?Tak,kobietazpewnościąpomyśli,żesięznich
naśmiewa.Bezpieczniejbędzieuciecwzrokiemgdzieśwdrugąstronę.
Podpatrujeichjednak.Matkauciszachoregosyna,nazmianęściskając
jegowykrzywionąrękęigłaszczącgopodużejgłowie.Nieprzestaje
aninachwilęmówićdoniegospokojnymgłosem.Gadaigada.
Chłopiecogłuszonycierpliwościąopiekunkizamierawbezruchu,
odwracawzrokizaczynawyglądaćprzezokno.Przegubowiecrusza
zsykiem.
Poniebiepełznąszarechmury.Autobusospalewjeżdżawzatoczkę
przytargu,gdziedosiadasięmasaludzidzierżącychwdłoniach
koloroweparasole.Otrzepująsięzwody,wycierająoKarola
przemoczonekurtki.Następnajestbiblioteka,potemstadion,odlat
sprawiającywrażeniezapuszczonego,zzaktóregowyłaniasię
odmalowanywzeszłymrokugmachurzędumiasta.Karoluważnie
liczyprzystanki,wreszciewysiadawnowszejczęściśródmieścia
inawpółidąc,nawpółbiegnąc,zbliżasiędoświecącegokarmazynem
logobanku.
Przedwejściemprzystaje,ajegosercezaciskasięwmarynarski
węzeł.ZgardłaKarolawystajemetalowarurka,przezktórąpompują
mupowietrzedopłuc.Wiedzą,wiedzą,napewnojużwiedzą!Czekają