Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wypełniłysięłzami.Stanowczodzieciniepowinny
odchodzićprzedrodzicami.
PaniMariaBłonicz?zwróciłsiędoniejniemłody
mężczyzna.
Marazaskoczona,żeprzegapiłaukazaniesię
wdrzwiachnotariusza,ponownienerwowozerwałasię
zmiejsca.
Toja.
Zapraszam.
Notariuszznabytąwprawąukryłzaskoczenie,jakie
sprawiłmuwidokMarii.Kobietabyłałysa.Nomożewidać
byłojakieśpojedynczewłoskinagłowie.Wdodatkumiała
szarą,obwisłąceręzsinoczerwonymiplamamizjednej
stronytwarzy.Znoszonykostiumwskazywałnakogoś,
ktowie,jakpowinienwyglądać,alenie
manatośrodków.
Machybazsiedemdziesiątkępomyślałnotariusz,
którypozaadresemMaryniemiałjejdanychosobowych.
Wiedziałjednak,żejejsynmiałdwadzieściaczterylata.
Terazkobietyrodząnawetpoczterdziestcepodsumował
swojerozmyślaniaKozłowskiiwskazałMariikrzesło-fotel
ztejsamejserii,cokrzesławpoczekalni,asamusiadł
zabiurkiem.
Zapewnedomyślasiępani,wjakimceluzostała
wezwana.OjciecHelenyBłonicz,zdomuRawskiej,
uczyniłmniewykonawcąswojejostatniejwoli.Zgodnie
zniąprzekazałcałymajątekcórceizięciowi.
ToojciecHelenynieżyje?
Niewiedziałapaniotym?Miałwylewszóstego