Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wyciąganiekamienizoczuswegoczasuczęstaoperacjawparkumaszyn
Fot.ArchiwumMarkaSoczyka
Prześladowałymnietekontuzje,amimotomamświadomość,
żeszczęściesiędomnieuśmiechało,itobardzoszeroko.1974rok,
walczymynachorzowskimStadionieŚląskimwjednejzrundZłotego
Kasku.Nietylkootrofeum,leczrównieżomiejscewskładzienafinał
drużynowychmistrzostwświata,którymiałzostaćrozegranynatym
samymobiekcie.Podwóchbiegachmiałemnakonciepięćpunktów.
Wkolejnymjechałemdrugi,zaZenkiemPlechem.Spodtylnegokoła
jegomotocyklawystrzeliłjednakkamień,przebiłmojeokulary
irozwaliłoko.Oj,sporobyłowtedyleczenia,leczudałosięwzrok
uratować.Nawetmogłempóźniejtookopuszczać.Dożony,rzecz
jasna…Przeszedłmijednakkołonosafinałindywidualnych
mistrzostwPolskiwGorzowie,namoimulubionymtorze,gdzie
zawszeradziłemsobiewybornie.Teprzykładymożna,niestety,
mnożyć.
Wmeczuligowymdebiutowałemw1968roku,kiedy
todoCzęstochowyprzyjechałaPoloniaBydgoszcz.Punktównie
zdobyłem,oczymjużwspominałem,leczczwórkazfizykiwpadła.
Zaodwagę.Tenzerowydorobekwdebiucienienapaskudziłjednak
wligowychstatystykachdotyczącychcałejmojejkariery.Otóżgdyby