Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pewnąpropozycję.
–No,słucham,gadajśmiało.
–Wiesz,Marek,chciałbymkiedyśleżećnacmentarzuobokciebie.
Zaskoczyłmnie,choćmogłobysięwydawać,żelataznajomości
elementzaskoczeniawinnywykluczać.Popatrzyłemnaniegoimówię
tak:
–Niemaproblemu,alepodjednymwarunkiem:Jależę
odkrawężnika!Żebyśmniewpłotniewsadził!
Rychłosięokazało,żeprzystanienapropozycjęJózkaobarczone
byłoryzykiem.Otóżmiałonpomysł,bycałamistrzowskadrużyna
Włókniarzaz1974rokuleżałasobienacmentarzuwkółeczkuiżeby
pośrodkustałmotocykl.
–Jeszczebyśmykasęnatymzrobili.–Jarmulezaświeciłysięoczy.
–Józek,alepococikasawniebie?Przecieżwszystkomamytam
zafree–zbiłemgoztropu.Izeszliśmynatematyziemskie.Zapytałem
Józka,czychodzijeszczenababy,bokiedyśbyłpierwszywtemacie.
–Nocośty!–oburzyłsię.
–Tocoterazrobisz?
–Modlitwa,modlitwaijeszczerazmodlitwa.
Najgorsze,żeztącmentarnądrużynąwkółeczkuJózek…nie
żartował.Poinformowałmnie,żerozmawiałzarcybiskupem
metropolitączęstochowskimWacławemDepo.Podzieliłsię
zduchownympomysłem,zaznaczającprzyokazji,żeelegancko
bywyszło,gdybydrużynaspoczęłanacmentarzupodJasnąGórą,tam
gdzieleżąmnisi.
–AcozZenkiemUrbańcemiCzesiemGoszczyńskim?
Nakomunalnymjużleżą,trzebabyekshumować–zagadnąłem.
–Biskupmówi,żetrudnasprawa,aledozałatwienia.
JakJózekgadałgłupoty,takgadanadal,alefajnyzniegokompan.
Adrenalinyposzukiwałteżnamotolotni,ajegoopowieścimroziły
krewwżyłach.Wspominał,żesobierazćwiczyłwieczorneloty,
noichciałwyłączyćświatło.Pomyliłymusięjednakklawisze
izamiasttegowyłączyłsilnik.Ażeleciałnisko,tozaryłwkartofle.
Mówił,żegdybyleciałwzdłużsadzonki,tobywylądował,ależeleciał
wpoprzek,tozaryłdziobem.Razzapragnąłmizrobićprzyjemność
izabraćmniewtakąprzejażdżkę.Siadłemzanim,rozpędzamysię,
atubuch–skrzydłosiępodniosło.Zapomniałprzykręcić.
–Dobrze,żeteraz,aniepóźniej.Lecępoklucze,kontrujęilecimy
–uśmiechnąłsię.
–Nie,nie,Józek.Jajużsepolatałem,jajużserdeczniedziękuję.