Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pięknysen,któryśniła.Ioczywiściejakzawsze
udałomusięjąobudzić.
„Kiedyonśpi?—pomyślałazezłościąwytrąco-
nazesnu.—IdlaczegozawszeJAmuszęwycho-
dzićznimzsamegorana?”.
Wniedzielnyporaneknaskwerzeprzypomni-
kuprzyulicyWawelskiejniebyłonikogo—otak
wczesnejporzeniewielujestamatorówspacerów.
Lancetjakzwykledomagałsięzabawispuszczenia
zesmyczy.Zośkaniemiałaochotysięznimszar-
paćiodrazupuściłapsawolno.Samaoddałasię
cudownemuleniuchowaniu,podśpiewującpod
nosemjakąśpiosenkę,jejmyślikrążyłybezładu
iskładu.Lancettymczasemskwapliwiekorzystał
zwolności...
Wpewnejchwilidziewczynkazdałasobiespra-
wę,żektośsięjejprzygląda.Todziwnewrażenie
wytrąciłojązrozmyślań.Czujnierozejrzałasię
wposzukiwaniuLancetaichoćniespodziewa-
łasięposwoimpupiluzachowańobronnych,
8
tojednakczułabysięzdecydowaniepewniej,gdy-
bybyłwpobliżu.Kilkakrotniezawołałapsa,któ-
ryjakbyzapadłsiępodziemię.Terazjużbardziej