Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
schodziłmuztwarzy.
Maszpowiedziałdomnie,wyciągającdłoń,wktórejtrzymał
jakąśkartkę.Tutajjestjegonumertelefonu.
Czyśtyoszalał?krzyknęłam.Nibypocomijegonumer?
Ojtamodpowiedziałprzekornie.Chciał,todał,nieróbafery.
Przecieżtotylkonumertelefonu,anieprośbaooświadczyny.Jużnie
zgrywajtakiejniedostępnej.
Słyszącto,niemogłamzrozumieć,wjakimcelutozrobił.Kartkę,
którąwłaśniedałmidorękimójkuzyn,wyrzuciłamdokosza
stojącegoobok,nawetnaniąniepatrząc.Niepotrzebowałamfacetów
wswoimżyciu.Chciałamodpocząć,zacząćżycieodnowazdala
odproblemów.Zresztąitakbymsięznimniedogadała,więc
pocomitakaznajomość?Chybatylkopoto,żebynadalsięośmieszać.
Mójnieszczęsnykuzynekmiałchybajednakniecoinnespojrzenie
nasprawę,bowiemwidząc,jakwyrzucamkartkę,powiedział
wyraźnierozbawiony:
Dałemmutwójnumer.Poczymnieczekającnamoją
odpowiedź,wpakowałsiędotaksówki,którawłaśnienadjechała.
Byłamniesamowiciewściekła,alepostanowiłam,żejeszcze
tonanimodbiję.Pókicostrzeliłamfocha,udając,żewogólenie
słyszę,coAndreasdomniemówi.Jadącwstronędomucioci,
stwierdziłam,żektośtakijaktajemniczynieznajomyzpewnością
codzienniepoznajenowedziewczyny,więczapomniomnieszybciej,
niżmyślę.Zresztąjazapomniałamonimrównieszybko.Odrazu
poprzyjeździedodomuciotkiHalinyodświeżyłamsię,przebrałam
iwyruszyłamwtowarzystwieAndreasadomiejsca,wktórymmiałam
pracować.Jużnapierwszyogieńczekałamnienockazabarem.
Nocóż…Cieszyłamsię,żewtejdzielnicymieszkatakwielu
Polaków,którychzpewnościąbędęobsługiwaćtegowieczoru.
Naszczęściejakobarmankajakośsobieradziłam.Niemiecki
rozumiałamjakotako,ażeznaturyjestemstrasznienieśmiałąosobą,
nawetzmoimirodakaminiewdawałamsięwdłuższerozmowy,
boipoco?Mojapracapolegałanarobieniudrinków,nalewaniu
alkoholiipóźniejszymsprzątaniustolików.Dniówka,jakąmiałam
otrzymywać,byładośćwysoka,ajużzpewnościątaka,żewPolsce
mogłabymoniejjedyniepomarzyć.Tobyłwystarczającypowód,
abympracowałatamtakdługo,jakbędzietomożliwe.Zresztąpóki
coitakniemiałamgdziewracać.