Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
prolog
środa,19stycznia(1lutego)1,rok1911
Wieczoremjakiśdziwnystanniepokojuirozterkimnie
ogarnął.Wyszedłemnamiasto,zaszedłemdopierwszego
lepszegoznajomego,któregopodrodzeprzypomniałem
sobie,jakbywiedzionyinstynktemtowarzyskościbyle
uciecodwłasnego„ja”,odswegonastrojuciężkiego;tym
znajomymbyłWitoldAbramowicz2alemgoniezastał.
Wyszedłemznównaulicę,przeszedłemsię
poprospekciezjakąśbolesnątęsknotąwsercu,
zuczuciemgłębokiegoosamotnienia.Przyszłamichęć
szalonaupiciasię,zanurzeniasięworgięrozpusty;
szalonepragnieniealkoholuikobietogarnęłomniejak
drapieżneszponykrogulca.Taknierazwchwiliciężkiej
rozterki,gdyduchsłabnie,raptemrozszalejeciało.
Zkryjówekwypełzająnajniższeinstynktyużycia,podłej
lubieżności,któraplwanawszystko,cojestwczłowieku
harmonią,ichcesięupić,chceżeru,chcesplugawienia
się.Mającmałopieniędzyprzysobie,poszedłem
pożyczyćtakowychodJanulaitisa3,abymiećzacoorgię
wyprawić.Jużpożyczyłem,juższedłemzpieniędzmihen,
alezdołałemsięjeszczezdobyćnawysiłek,przemogłem
sięiwróciłemdodomu.
19lutego(4marca),rok1911,sobota
Ogodzinie5.00poszedłemdokolegiPowołockiego4
naproszonebliny.Zebrałosiędo20–30adwokatów
(prawiewyłączniepomocników);zestarychbylitylko
Wróblewski5iAndrejewski.Atmosferabyłamiła,
koleżeńska.Męskipijackicharaktertegorodzajuuczt
koleżeńskichbyłzłagodzonyobecnościążony
Powołockiego,teściowejisióstr;miłezresztą