Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
udowodniłaswojąwartośćiniezwykleimpomogła.
DopomarańczowychspodniLucywłożyła
przypominającąnamiotpodomkęwkolorachtęczy.
Naturalnewłosyukryłapodsiwąperukązlokami.
WłożyłastareokularypaniPflugerwczerwonych
oprawkach,którebyłytylkoniewielebrzydszeodjej
własnych.
Tamstoimójbalkonik.Staruszkawskazałakąt
salonu.
TosięnapewnonieudajęknęłaLucy.Niktnie
uwierzy,żemamosiemdziesiątlat.
Ściślejmówiąc,osiemdziesiątdwapoprawiła
staruszka.
Dziewczynawsparłasięnapodpórkachizrobiłakilka
kroków,imitującpowolnekuśtykaniechorego
naartretyzminwalidy.
Oniebiosa!wykrzyknęłapaniPfluger.Nie
mówciemitylko,żetakwyglądam,kiedyidę!
PrzesadzamwytłumaczyłasięLucy,poczym
odwróciłasiędosąsiadkiiuścisnęłają.Niewiem,jak
panidziękowaćzapomoc.
BryanukłoniłsiępaniPfluger,apotemwyprowadził
swopodopiecznazewnątrz,narampędlawózków
inwalidzkich.
Pochylniecogłowę.O,właśnietakwyszeptał.
Świetniesobieradzisz.Gdybymniewiedział,
przysiągłbym,żejesteśczyjąśbabc.
Wrzeczywistościniemiałwątpliwości,żepodtym
brzydkim,pretensjonalnymubraniemkryjes
szczupłe,mocne,młodeciało,którepodczasupadku
miałprzyjemnośćwstępniepoznać.