Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dźwiękoszczelneszyby.Cholera.
Dobra,wchodzę,inaczejsięzamęczę.
Tak.Tak.Rozumiem,żepilne.Jużpytamszefa
mówiępodniesionymgłosemdosłuchawki
dowyimaginowanegorozmówcy.Niemogęwzbudzić
podejrzeńinnychpracowników,akażdy,ktozwłasnej
woliwchodzidogabinetuJana,kiedydrzwizamknięte
iżaluzjeopuszczone,bezsprzeczniewywołuje
zainteresowaniecałegodziału.
Przesuwamwzrokiemposali.Wyłapujęzaciekawione
spojrzenia,poczymodwracamsię,pukamiłapię
zaklamkę.
Zamknięte.
Cojest?
Upewniamsię,żewgabinecienadaljestwidno.Jan
musitambyć.Onprzecieżmapierdolcanapunkcie
oszczędzaniaprądugaszeniaświatłapowyjściu
zpomieszczenia,używaniaenergooszczędnychżarówek,
wyciąganiakablazgniazdka,kiedydanysprzętnie
potrzebujezasilania,anaweturuchamianiapralki
izmywarki,tylkojeślijużcałkowiciezapełnione
brudami(rzeczjasnawgręwchodziwyłącznieprogram
„eko”).
Pukammocniej.Raz,drugi,trzeci.
PanieEngler.Mampilnąsprawę.Niewiem,czy
wogólemniesłychaćprzeztedźwiękochłonnedrzwi,ale
sięniepoddaję.Możemyporozmawiać?Czuję
nasobiewzrokpracowników,leczsięnieodwracam.
Pukamjaktendzięciołwstuletnimlesie:stuk,stuk.Puk.
Stuk,stuk.Puk.
Naglerozlegasiędźwiękprzekręcanegoklucza
wzamku.Wyczekuję,jednakdrzwisięnieotwierają.
Naciskamklamkę,uchylamjelekkoiwślizgujęsię
dośrodka.Odrazuzasobązamykam,akiedysię
odwracam,wyłapujęwzrokiempostawnąsylwetkę.Jan
stoidwametryodemnie.Brakkrawata,rozpiętegórne