Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziwna:pannaDrewijarozmawialiśmyjeszczeprzez
chwilę,poczymjakzwyklepowiedziałemjej„dobranoc”,
kiedynaglezarzuciłamiręcenaszyjęipocałowałamnie
wusta!Byłtodlamniewstrząstaknieprawdopodobny,
żesercezamarłomiwpiersiiuciekłemdoswegopokoju,
nietylezresztązzażenowaniaczywstydu,iledlatego,
żeprzepełniałomniewzruszenie:„kochamnie,kocha
mnie!”oniczyminnymniemogłemmyśleć.
Oddłuższegojużczasubyliśmyserdecznymiprzyjaciółmi,
niekiedyzdarzałomisięprzetrzymaćjejdłońdłużej,niż
tobyłokonieczne,alenigdynieodważyłbymsięnacoś
więcej.
Nazajutrzranopobezsennejnocynasamąmyśl,
żeznówzobaczę,trząsłemsięcałyzeszczęścia.
Naśniadaniezeszłaniecopóźniej,trochębledsza,ale
idealnieopanowana;stwierdziła,żenigdyniebawiłasię
lepiejniżminionegowieczoru,iobrzuciłamnieswym
zwykłym,pogodnymuśmiechem„zdołeczkami”.
Podziwiałemwprawdziejejopanowanie,alebyłem
głębokozawiedziony.Wydawałobysię,żenicsięnie
zmieniło,aprzecież…tenpocałunek?Mijałydniinicsię
niedziało.Achtak,zapomniałemwydarzyłosięcoś
nieprzyjemnego:zsobietylkowiadomychwzględówpani
Rosentowerowausunęłamniezmojegopokojuinanoc
ścieliłamikanapęwwielkimsalonie.Byłemwściekły
iprzygnębionybrakiemwłasnegokąta.Wskutektego,
atakżezpowoduniepojętegopostępowaniapannyDrew
przezkilkadnichodziłemjakstruty.
Ponieważjednakmelancholiajestmiuczuciem
najzupełniejobcym,doszedłemdowniosku,żemuszęcoś
zrobić,abypokonać.Któregośrankazapukałemwięc
odważniedodrzwipannyDrew,wszedłemdopokojuinie
pozwoliwszyjejdojśćdosłowa,wybuchnąłemnamiętną