Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Śmierćprzychodziłakażdejnocy,powolna,bolesna.
RanoMaddoxbudziłsięzeświadomością,żeznowu
będziemusiałumierać.Otonajgorszeprzekleństwo,
mającatrwaćpowiekwiekówkara.
Przesunąłjęzykiempozębach.Gdybytakmógłwrazić
ostrzewgardłowroga...Czaspłynąłopieszalesłyszał
wgłowiejegociurkanie,jaktykaniezegara
odliczającegokolejneminuty,naigrawającegosię
zjegocierpienia.
Jeszczetrochęipoczujebólprzeszywającyżołądek.
Cokolwiekbyzrobił,cokolwiekpowiedział,nicnie
mogłotegoodmienić.Wiedział,żeśmierćprzyjdzietak
czytak.
Przeklęcibogowiemruknął,zwiększającprędkość
mechanizmudopodnoszeniaciężarów.
Wszyscytosukinsynyzawtórowałmugłoszza
pleców.
Maddoxćwiczyłdalej.PocoTorinsięwtrąca?Corobi
nasiłowni?Dodiabłaznim.Wgórę.Wdół.Wgórę.
Wdół.Ćwiczyłoddwóchgodzin,grzmociłworek
treningowy,katowałsięnabieżnimechanicznej,teraz
przyszłakolejnaciężary.Spływałpotem,był
wyczerpanyfizycznie,aleniemógłsięuwolnić
odudręki,nastrójmiałcorazgorszy,coraz
mroczniejszy.
Niepowinieneśtuprzychodzićwarknął.
Niechciałemprzeszkadzaćzwestchnieniem
oznajmiłTorinalecośsięwydarzyło.