Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wychowywałamniewpojedynkę,byłonamztymciężko
–imnie,ijej.Wkażdymraziebyłyśmysame,ajabardzo
tęskniłamza„prawdziwą”,pełnąrodzinąiobiecałam
sobie,żekiedyśtakąstworzę,apóźniejzrobięwszystko,
żebyprzetrwała.Wszystko,zawszelkącenę.Rodzina
toświętość.Niewznaczeniusakralnym,bardziej
emocjonalnym.BezJulianaprzybokubyłabympewnie
tylkosmutną,corazbardziejspanikowaną
trzydziestokilkulatką,którawcorazwiększejdesperacji
usiłujeznaleźćswojądrugąpołówkę.Aprzecieżznam
takiekobiety,mnóstwotakichkobiet.Zostawiłam
jezasobąchociażbywbiurzerachunkowym,wktórym
pracowałamprzednaszymizaręczynami–samotne,
bynajmniejniezwyboru,zajadającefrustrację
czekoladowymciastem,zapijającejątanimwinem
izagłaskującekocimfutrem.Tak,takiekobietyprawie
zawszemająkoty,uśmiechamsiępodnosemiprzez
chwilęmamwyrzutysumieniazracjitego,żeczujęsię
odnichlepsza.Zresztą„lepsza”tomożeniewłaściwie
słowo.Poprostuczujęsięwygrana.
–Corazlepiejgotujesz,kociątko.–Siedzący
naprzeciwkomnieJulianposyłamiuśmiechidolewa
sobieodrobinęwina.–Niemasznicprzeciwko,jeśli
zaszyjęsięwgabinecie?Chcęprzejrzećparębranżowych
artykułówiodpisaćnakilkamaili.
–Jasne,idź–zapewniamgo,żeniemamnicprzeciwko,
chociażprzezchwilęjestmismutno.
Wolałabym,żebyzostałzemną.Dawniejpokolacji
lubiliśmytańczyć,rozmawiać,kochaćsięalboprzytulać
nasofie,aleodjakiegośczasuJuliansprawiawrażenie
corazbardziejzmęczonegoizestresowanego,aco
gorsza,dystansujesięodemnie,atojużniepokoi.
Czasemmyślęnawet,żemożetoprzezmojąciążęifakt,
jakztygodnianatydzieńzmieniasięmojeciało,ale
przecieżwiem,żetoniedorzeczne.
Zazwyczajzwalamtowięcnakarbjegopracy–operuje