Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
MATTHEW
Upuściłemklucz,atenniemaltrafiłmniewgłowę.
Zakląłemsiarczyście,aśmiechLilyponiósłsiępownętrzu
warsztatu.Dostrzegłemjejróżowetrampkitużobokmojej
głowyijużwiedziałem,żeminieodpuści.Zpomocą
leżankiwarsztatowejwysunąłemsięspodauta,wstałem,
wyjąłemzkieszeniflanelowąszmatkęizacząłem
wycieraćwniądłonie.Słońcegórowałonaniebie,ajego
gorącepromieniewpadałydogarażu,uwidaczniającpyłki
kurzuunoszącesięwpowietrzu.
Wiedziałam,żetawiadomośćzwalicięznóg
zaśmiałasięiwsunąwszydoustlizaka,podciągnęłasię
narękach,bytyłkiemklapnąćnastółroboczy.
Mówiłam,żekiedyśwróci.Cośczuję,żeloswłaśnie
zacząłpisaćnowyrozdziałwaszejhistorii.
Łamieszzasady,Lilyburknąłem,niechcącdaćsię
sprowokowaćdorozmowy,któraitakzaprowadziłabynas
donikąd.Umawialiśmysięnacoś,pamiętasz?
Rzuciłemszmatęnastół,chwyciłemzapółlitrową
butelkęzwodąiduszkiemwypiłemjejzawartość.Czując
nasobiebadawczespojrzeniedziewczyny,zgniotłem
plastikwrękuizodległościkilkumetrówcelnie
wrzuciłemgodokoszanaśmieci.