Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dochodziłaosiemnasta,kiedynapodjeździepoja
-
wiłasiękolejnakaretka.Smródprzegrzanychklocków
hamulcowychwypełniłcałykorytarz.Toniemalza-
wszebyłzwiastunpoważnegoprzypadku.Nawetnie
dostrzegłemzałogi,noszesameprzemknęłyprzezciąg
prowadzącydosalireanimacyjnej.Gdziejawtedyby-
łem?No,rzeczjasnawtejżewłaśniesali.Niczegonie-
świadomy,układałemposłuszniekroplówkiwszafach,
byteznajkrótszymterminemprzydatnościpoznikały
wpierwszejkolejności.
—Dziecko,siedemlat,najprawdopodobniejnajad-
łosiękreta—kierownikzespołuprzekazywałinforma-
cje,podczasprzekładaniamałegopacjentanaszpitalne
łóżko.
—Czegosięnajadło?—dopytałzmęczonylekarz,
sięgającpolatarkęprzypiętądokieszenikitla.
—No,tegoczegośdoudrażnianiarur.Granulekta-
kich.Myślałchyba,żetogrzechotkairozciąłopakowa-
nienożyczkami,żebyzajrzećdośrodka.
Niebawemzaczęłosięcharczenie,spowodowaneuci-
skiemwgardlezprzerwaminakrótkiepowrotyświa-
domości.Ostatniaczynność,którejbyłemświadkiem,
torozpaczliwapróbawykonaniatracheotomii.Ktonie
widziałrurkitracheotomijnejnawłasneoczy,tenjesz-
czeniewie,jakkrucheibeznadziejniezależnesąnasze
organizmy.Krótkigumowywężyk,przezroczystyka-
belek–cośtakiego,wkrytycznymmomenciedecydu-
jeonaszymprzetrwaniuinabraniukolejnegowdechu.
Wielkiczłowiek,akawałekplastiku,nawetbezżadnych
bateryjek.Średnicarurkiintubacyjnejdladziecka,za-
28