Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Rozklekotanymautobusemtrzęsłotak,jakbymiałsięzarazcałkiem
rozpaść.Florkaniecierpliwiebębniłapalcamiosiedzenieprzedsobą,
wmyślachpoganiająckierowcę.Spojrzaławbok.Bastian,zupełnie
zrelaksowany,scrollowałcośnatelefonie.Piesujegonógpróbował
utrzymaćrównowagęnapodłodzejaksurfernadesce.Gdypojazd
gwałtowniezahamował,poleciałnaswojegopanacałymciężarem.
Chojrak,usiądźżenadupiepowiedziałfaun,nieodrywając
wzrokuodekranu,poczymzerknąłnaFlorkę.Atyco,masz
owsiki?
Ha,haodparła.Niewiem,jakmożeszbyćtakiwyluzowany.
Wzruszyłramionami.
Acomamzrobić,przejąćkierownicęiwcisnąćgazdodechy?
Florkazawarczałapodnosem,poirytowananacałyświat.
Minęlitablicęznapisem„Cnotnice”izarazautobuszajechał
napustyprzystanek.Drzwiotworzyłysięflegmatyczniezgłośnym
sykiem,popięciusekundachzrównąwerwązamknęłyipojazdruszył
jakwółciągnącyowielezaciężkiwóz.Florkajęknęłagłośnoioparła
czołoozagłówekfotelaprzedsobą.
MożetoporanazrobienieprawajazdyzasugerowałBastian.
Tozrób.
Próbowałem.Dałemsobiespokójpodrugimrazie.
Czemu?
Skrzywiłsię.
Jakoś…nieczułemsiędobrzezakierownicą.Miałemwrażenie,
żewsiadamdotrumnynakółkach.
Florkaparsknęłaśmiechem.
Nocóż,przynajmniejmożnabyzaoszczędzićnakosztach…
Onieejęknęłanawidokstaruszkimachającejdokierowcy
naprzystankunażądanie.Kiedypojazdstanąłidrzwizdołały
otworzyćsiębezwypadnięciazzawiasów,starszapanizaczęła
powolutkuwspinaćsięposchodkach.
Bastianzachichotałipoklepałprzyjaciółkęporamieniu.
Spokojnie.Oddychaj.