Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Neonowyprzekręt
AGATABŁAŻEWICZ
–Oszalałaś!Wtakąpogodę?!Bógcięopuścił?!–spytałam,choćznałam
Klaudięiwiedziałam,żetopowie,nieprzeszkodziłomisiętooburzyć.
Chciałamnawetpopukaćsięwczoło,alewciążtrzymałamwrękupuszkę
zherbatąizamiastgestupukania,grzmotnęłamsięsolidnie,ażechoposzło.
–Jachybajestemchora–dodałamżałośnie.
–Nopewnie,żejesteś!Wtakąpogodętotylkodocukierni!Nikomunie
będziesięchciałotamiśćibędziepusto,wszystkodlanas!
–PaniDorotko–jęknęłamwnadziei,żeonaprzemówijejdorozumu.
–O,jakidziecie,toweźciedlamnieworeczeksucharów,tenwiększy.
–Alemojaherbata!Niezdążymy!
–Jakbędzieszstałaibiadoliła,toitaksięspóźnicie,lećcieszybko,ajaci
zrobięherbatę!–oznajmiłapaniDorotka,machającniecierpliwieręką.
Poddałamsię,naciągnęłamkapturnagłowęiwyszłamnakręconeschody.
Międzypiwnicąaparterembyłpodestzdrzwiaminadziedziniecotwartymi
całyrok.Zrozgoryczeniemprzypomniałamsobie,jakdwieminutytemu
schodziłamztychschodówpewna,żenicniezmusimniedowyjściana
dwór–nicpozagłodnąKlaudią.Mgliściezamajaczyłomiwgłowie,żejak
człowiekbiegnie,toszybciejzmoknieniżidąc,jednakKlaudiapociągnęła
mniezarękawnaśliskibrukiniepuszczając,pędziłasprintem,omijającco
większekałuże.
Cukierniatobyłojedynemiejsce,doktóregoniebyłobezpośredniego
wejściazeszkoły,trzebabyłowyjśćnadwóriwspiąćsięposchodkachzboku
budynkuA,tużprzybramiewjazdowej.
Wcukiernibyłopusto.ZaladąstałapaniDanusia,czujniepilnującmajstra
Andrzejagrzebiącegopodwitrynąchłodniczą.
–DzieńdobrypaniDanusiu!–ryknęłaKlaudiaodprogu.
–Siemaszmajster–powiedziałam,stającprzyladzie.
–Cześć,cześć.
–MiałbymajstertrochęczasuiodpowietrzyłkaloryferywbudynkuB?
Zimnotamjakwpsiarni!–powiedziałamkonspiracyjnieijakby,napoparcie
swoichsłów,zadrżałam,czegooczywiścieniemógłzobaczyć.
–Tak,tak.
-7-