Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niechodrazucałąszkołęhurtemodpowietrzy,botowysiedzieć
nieidzie!–prychnęłapaniDanusia,pieczołowiciepakującjagodziankę
ikokosankidlaKlaudii.
Wzięłamsucharyiponamyśledołożyłamteżsolankę.Bułkisolankibyły
wypiekaneniezbytczęsto,sprzedawanezagrosze,pulchneijeszczeciepłe
niepotrzebowałyżadnychdodatków,kruszyłysięniemiłosiernieibyły
najlepszedopodjadaniaukradkiemnalekcji.Spóźnięsięnageografę,ale
przynajmniejsolankazapewnimijakąśpociechę.Biegiemwróciłyśmydo
szatni,wymieniłamsucharynaherbatę,kiedyzadzwoniłdzwoneknalekcję.
Byłamjużtrochęmokra,więcmachnęłamrękąnadeszczipopędziłyśmy
przezdwórwliniiprostejdodrzwibudynkuB.Silnypodmuchwiatruomal
niewyrwałdrzwizzawiasów
.Śpieszącsię,wpadłyśmyzrozmachemdo
holuiślizgiempoleciałyśmywprostnajeden,zdwóchstojącychtamflarów,
któryzadudniłgłucho.Jeszczeszumiałonamwuszach,kiedyOlatroskliwie
holowałanaspodsalę,gdzieczekałajużnanasAmelia,zmojątorbą
wobjęciachipolitowaniemnatwarzy.
Usiadłyśmywdrugimrzędzie,przedemnąsiedzielitylkoDamian
iKrystian,resztaklasyusiadłanakupieztyłu,skutecznieodwracającodnas
uwagę.
–Niezłydzwon,dałemcizaniegoosiempunktówwdziesięciostopniowej
skali–uszczęśliwiłmnieinformacjąDamian.
–Dlaczegoniedziesięć?
–Boustałaśnanogach,zaglebęmiałabyśpełnądyszkę–uświadomił
mnieKrystian.
Wzruszyłamramionamiispróbowałamherbaty.Normalnieniesłodzę,
aleterazzewzruszeniempatrzyłamnakubek.PaniDorotkanieżałowała
miodu,syropukorzennegoisokupomarańczowego.Upiorniesłodkiukrop
działałjakbalsamnamojegardło,więczadowolonapochłonęłamsolankę
izzadumąwlepiłamoczywmapęPolski.Próbowałamodszukaćwzrokiem
ŻuławyWiślane,któredziwnymtrafemzniknęłymizoczu,kiedysalwa
śmiechuirykówwyrwałamniezzamyślenia.
PaniKochmańskabyławpiątymmiesiącuciąży,coznosiłaźle,lekarze
-8-