Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—
Kiedyprzyjechaliśmynamiejsce,grałjużpierwszy
zespół.Niebyłoczasunarozmowy.Przedzieraliśmysię
nerwowoprzezgęstytłumczekającyprzedklubem.
Whitleyposzładobramkarza,Marthaodrazuweszła
dośrodka,żebyzająćstolik,aCannonkrążyłwokół,
przepytującgościzfryzurąrekrutaipiwnymoddechem,
czyniemająbiletunazbyciu.Zostałamsama,
przyciśniętabezceludobarierki.
–Wchodźciebezemnie!–krzyknęłam,kiedyobokmnie
wyrósłKip.
–Cisza.–Wziąłmniepodramię.–Skorowreszciecię
odnaleźliśmy,tojużniepuścimy.Jestemtwojąpąklą,
dziecko.Pogódźsięztym.
Zaśmiałamsię.Toprzypominałopoczątekpierwszej
normalnejrozmowytegowieczoru.
ZawszebyłambliskozKiplingiem.Wysokiityczkowaty,
ordzawychwłosachi„twarzydżentelmenazdawnej
epoki”–jaksamsiebieokreślał–byłnajzabawniejszą
znanąmiosobą.Dziwnyiekscentryczny,jakuszkodzony
talizmanznalezionynazakurzonejpółcewsklepie
zantykami,przywodzącynamyślwstrząsającehistorie
iłutszczęścia.Byłgejem,chociażtwierdził,żeodseksu
bardziejinteresujągodobrzeopowiedzianehistorie,
szkołętraktowałraczejjakcośwrodzajueleganckiego
klubutowarzyskiegoniżinstytucję,wktórejzzałożenia
człowiekmasięczegośnauczyć.Wspólnanauka
wbiblioteceoznaczałaciągłeprzerwynakolejne
anegdotkiiuwaginatematżycia,znajomychihord
barwnychpostacizamieszkującychjegoniewielkie
rodzinnemiasteczkoMossBluffwLuizjanie–jakbyśmy
wcalenietkwiliwdusznymbibliotecznymboksie,
zestresowaniwizjązbliżającychsięegzaminów,tylko
siedzielirozparcinaganku,przeganiającmuchy.Był
równiebogatyjakreszta(
kasazezlikwidowanegodomu
towarowego
),alemiałzasobądzieciństwo,któreokreślał
mianemzrujnowanego,atozasprawąprzerażającej
mamusizwanejMamąGreer.
Właściwieniewielenajejtematwiedzieliśmy,nielicząc