Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałtrzeci
Anna
Kiedykomórkazawibrowałanaszafcenocnej,
leżałamnałóżkuizasłaniałamrękąoczyprzed
porannymsłońcem.Jęknęłam,przekręciłamsięnabok
iwyciągnęłamramię,bysięgnąćdotelefonu.Każdy
mójmięsieńprotestowałprzeciwkotemuruchowi.Całe
ciałomniebolałopobiegu,jakisobiezafundowałam
wcześniejtegoranka.Posunęłamsiędzisiajzadaleko.
Kiedydowiedziałamsięodojca,żebędęmiałanowego
ochroniarzaijakbytegobyłomało,żefacetbędzie
udawałmojegochłopaka,rozładowałamfrustrację
wsiłowniibiegałamnaruchomejbieżni,zrobiło
misięniedobrzeimyślałam,żezemdleję.
Wkońcudosgnęłamtelefonuczubkamipalców,
przystawiłamgodouchaizapatrzyłamsięwsufit.
Tak.Co?wymamrotałam,zgórywiedząc,oczym
będzierozmowa.Ojciecuprzedziłmnie,żekiedyzjawi
sięnowyochroniarz,przypadniemiwudziale
oprowadzeniegopodomu,apóźniejczekałomnie
przygotowaniedoprzyszłegotygodnia,kiedyoboje
zaczniemynaukęnanowejuczelni.
PrzywitałmniesztuczniewesołygłosMaddy:
Cześć,Annabelle.Czymogłabyśzejśćdogabinetu
ojca?JesttuagentTaylor,którychciałbyciępoznać.
Westchnęłamizamknęłamoczyświadomaporażki.
Jasne,będęzaminutę.
Rozłączyłamsię,zanimzdążyłaodpowiedzieć,