Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Znowuprzyjechałamilicja,byłjużgotówzapłacićzatenspirytus,onijednakchcieli
widzieć,cojeszczemawteczce.Noiwtedywłaśniezobaczylito.
–Niemoja!–zastrzegłsięodrazu,kiedywyciągnęlikoszulęzteczki.Tobyłniezły
system:nieprzyznawaćsiędoniczego,choćbywinabyłaoczywista.Zawszebyłciekaw,
kiedysięzdenerwująizacznąwymyślać.Krzykówsięniebał,nietakierzeczymiałzasobą.
JakmuKulawyrozciąłnogęodkolanaażdokostkijednymcięciemnoża…Tak.Tobył
prawdziwySTRACH.Nóż,żyletka,butelkazobtłuczonąszyjką.
Oficerdyżurnyzkomendydzielnicowejrozłożyłkoszulęnastoleioglądałuważnie.
Uszytojązdrogiej,jedwabnejpopelinybladoniebieskiegokoloru,staranniewykańczając
mankietyikołnierzyk.Lewyrękawbyłnaprzedramieniumocnozakrwawionyirozdarty,
zaschniętakrewtrzeszczałanieprzyjemnie,kiedyrozprostowywałmateriał.
–Nożem–mruknąłstojącyobokporucznikzkryminalnego.–Patrz,tojest
charakterystycznyślad,tu,kołołokcia.Nóżzdośćwąskimostrzem.Skądmaciekoszulę?–
zwróciłsiędoRudzielca.
Tenwzruszyłramionami.Bardzochciałomusiępowiedzieć,żesobieuszył,ale
wiedział,żeoberwie.Wtakichchwilachoninielubiliżartów.
–No?–powtórzyłostrooficer.–Skądeśtowziął?
PrzejścienatyuświadomiłoRudzielca,żesprawazaczynabyćpoważna.Należało
powiedziećprawdę,zresztąwniczymmutonieprzeszkadzało,najwyżejstracikoszulę.
Znajdzieinną.
–Tambyła…–machnąłrękąwnieokreślonymkierunku,wypadłotomniejwięcejna
szafkęzmeldunkamiiporucznikzdziwiłsięprzelotnie.
–Tam,toznaczy:gdzie?Odpowiadajpoludzku.
–Przeciemówię.Naśmietniku.–Zpewnymzażenowaniemdostrzegłcośnarękawie
swojejkurtki,strąciłszybkonapodłogęirozdeptał.Oficerowieodsunęlisiętrochę.
–Naktórymśmietniku?
–Przytej…przyŻelaznej,takimurowany,zczerwonejcegły.Pierwszoklaśnyśmietnik
–rozmarzyłsięiwestchnął.
–PodktórymnaŻelaznej?
–Ajatamwiem…Poddwudziestym–dodałszybko,widzącgroźnespojrzenie.
–Gdzieleżała?Naziemiczywpojemniku?
–Wczym?–niezrozumiał.
–No,wtakimblaszanymkuble?
–Aha.Byławtychpapiórach–pokazałnagazetę.Poruczniknachyliłsię,poszukał
wzrokiemtytuł,nadolezmiętejimocnozabrudzonejstronyodczytał:nPolityka”.Znalazł
jeszczedatę,numerbyłztegotygodnia.
–Kiedywyciągnąłeśtozkubła?
–Wczorajwieczór.–Przypomniałomusię,żeranomilicjanieznalazłateczki
wciśniętejmiędzypojemnikiimimowolizachichotał.
–Takiezabawne?–zdziwiłsiędyżurny.–Zkogozdarłeśtękoszulę,co?Lepiej
przyznajsięodrazu.Itakpójdzieszsiedzieć–straszył.
Rudzielecnieprzejąłsię.Miałczystesumienie,aperspektywasiedzeniabyłaraczej
wygodna.Zbliżałasięzima.Żebyjąprzemieszkaćwdomu,wRadomsku,trzebabyłowziąć
siędojakiejśroboty,anarobotęRudzielecbyłuczulonyoddziecka,jakraztłumaczył
kierownikowiwięzienia.Odrazudostawałwysypkiinchodziłomu”pokrzyżach.
Poruczniksięgnąłdoszafy,wyjąłazotox,obsypałRudzielcaodgórydodołu,potem
wsadziłgodomilicyjnejnysy,boradiowozubyłomuszkoda,izawiózłnaŻelazną.
Dozorcawłaśniewskupieniuzamiatałśmietnik,pomnyrannychpouczeń.Pojemniki
grzałysięwjesiennymsłońcu,wystawionedlaopróżnieniaprzezMPOiRudzielecwżaden
sposóbniemógłwskazać,wktórymznalazłskrwawionąkoszulę.Oficersądził,żebyćmoże
3