Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Cichosięzaśmiał.
–Kocie,nigdziesięniewybieram.Tylkopowiedzmi,cowtym
złego,żetakbardzopragnęciępoznać?
–Nic.
–Nowłaśnie.Mamtrzydzieścitrzylata,nieuśmiechamisię
dokońcażyciazabawiaćprzedekranemkomputera.–Zamilkł,alenie
wiedziałam,copowinnamodpowiedzieć.Mnietopasowało.–Dobra,
mała.Nienaciskam.Będęnadtobąpracować.Wkońcusama
zechcesz.
Roześmiałamsię,bopoczułamulgę,żeodpuścił.Zjakiegoś
powodubyłamdoniegosilnieprzywiązana.Niewyobrażałamsobie,
żemiałbysięrozpłynąćwpowietrzu.
–Jesteśniemożliwy.
–Zatomnieuwielbiasz,prawda?–zapytałcicho,odczego
przeszłymniedreszcze.–Jezu,wychodzęnajakiegośnapaleńca,ale
naprawdęniemogęprzestaćmyślećotwoimtyłkuwtejkoronce.
–Paweł…jestemwszkole.
Chrząknęłam,poprawiającsięnasiedzeniu.
–Maszprzerwę.Gorzejzemną.Czekamwłaśniewsali
konferencyjnejnaswojegopracownikainiemampojęcia,jakwstanę,
bysięznimprzywitać.
Napiłamsięwody,apotemchłodnąszklankęprzyłożyłam
dopoliczka.
–Porozmawiamywieczorem,dobrze?Niemożeszmirobićtakich
rzeczy.Wdodatkuwbiałydzień.Jakjakiśrodziczobaczy,żejestem
rozpalona,tozgłosządyrekcji,żeprzychodzęchoradopracy.
Popandemiitodośćryzykowne,niesądzisz?
–Tynawetniezdajeszsobiesprawy,jakierzeczychciałbymztobą
zrobić–mruknął,apochwilikaszlnąłidodałpoważnymtonem:
–Okej,kończę.