Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dowładzbezpieczeństwagorzkoodparłprezydent,wspominając
biernośćpolicjiwczasieincydentuzbarykadąsprzedkilkudni
Panieprezydencie,toniedopuszczalne!StanisławCarzaczął
nerwowoprzechadzaćsiępogabinecieswegoprzełożonegoNie
możepanprzecieżpozostaćbezobstawy!Zapomniałpan,costałosię
wponiedziałek?!tongłosuCarastawałsięwręczniegrzeczny.
Niemogęokazaćstrachuspokojnie,alestanowczoizledwo
ukrywanąnieustępliwościąodparłsiedzącywfoteluNarutowicz.
ObajplanowaliwłaśnieprzebiegwizytumarszałkaSejmuiSenatu.
Niemożepanprzejechaćprzezmiastobezosłony!gorąco
przekonywałznowuCarPrzecieżonimogąpana…wostatniej
chwiliugryzłsięwjęzyk.
Pragnęuświadomićwszystkim,żeniebojęsiętychsmarkaczy
zrosnącązłościąobstawałprzyswoimNarutowicz,zaciskającdłonie
izamierzamwykonywaćswojeobowiązkiwsposóbnormalny.
Ależpanieprezydencie…
CowięcejNarutowiczwstał,wyraźniejużzdenerwowanynie
życzęsobie,abypolicjabyłachoćbypoinformowanaomoim
przejeździe!ostatniesłowaniemalwykrzyczał.
Carprzyglądałsięprzezchwilęprezydentowiwmilczeniu,poczym
szybkimzbytszybkimkrokiemudałsiędowyjścia.Głośnozbyt
głośnozamknąłzasobądrzwi.
UdałsiędoswegozastępcyŁepkowskiegoiprzekazałmuoschle
zarządzeniaprezydenta.Łepkowskizkoleipowiadomiłosprawie
prezydenckiegoadiutantaIgnacegoSołtana,którywbrewzaleceniom
NarutowiczamiałobokCaratowarzyszyćmuwpodróżydoZachęty.
Tymczasemprezydentszykowałsiędosnu.Kazałsięobudzićo7.00.
Belweder,zdjęciewykonanekilkalatpozamachunaprezydenta,
w1926r.