Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Spojrzałanaportretzmarłegomęża.–Był
człowiekiemuprzejmymiłagodnym.Życieznim
toczyłobysięspokojnie,ajabyłabymbezpieczna.
–Bezpieczna,spokojnie?–powtórzyłEdmund
ipopatrzyłzniedowierzaniemnasiostrę.–Niemasz
pojęcia,czymjestmiłość.
Biorącsiępodboki,Eleanorspojrzałananiego
gniewnie.
–Atymasz?Tarzaniesięwpościelizdziewkami
zkarczmytoniemiłość!
Nachwilępowróciłklimatsporówzokresu
dzieciństwa,aleEdmundrozładowałatmosferę,mówiąc
ześmiechem:
–Maszrację,choćwielemożnabypowiedziećotym,
jakdobrzetowpływanasamopoczucie.Potrzebujesz
porządnegopocałunku,siostro.Mogłobycisię
tospodobać.
Eleanorzarumieniłasię,wciążpamiętającsen.
Wzięłagłębokioddechizwróciłasiędobrata:
–Niekłóćmysię,mamyprzedsobącałydzień.
Wzbrojownisąłuki.Sądzisz,żepodszkoliłeśsięnatyle,
żebystawićmiczoło?
Edmundstrzelałlepiejniżkiedyś,leczEleanor
zsatysfakcjązaliczyłasześćtrafieńnadziesięć.Dzień
minąłszybko.Sercewniejzamarło,gdyrozległsię
wieczornydzwonsygnalizującyprzypływ.Staliramię
wramię,obserwującprzybierającąwodę.Zadziesięć
minutmorzezaczniezakrywaćkamienie.Edmundujął
dłońsiostryizłożyłnaniejgrzecznościowypocałunek.
–Baldwinnieżyczyłbysobie,abyśzakopałasiętutaj
nazawsze.