Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naniąuwagi,pókiniepodniosłarękiwgrubejrękawicyinieprzetarła
kawałkazaparowanejszyby.Wtymmomenciespojrzałemnazewnątrz
przeztenprzezroczystykawałekszkła,atramwajwjechałakurat
wtuneliówkawałekzrobiłsięsmoliścieczarnynabiałymtle
pozostałejczęściokna.Otóżtaplamamiałazarysidentyczny
zprofilemGoethegozeznanego«chińskiegocienia».Identyczny
wkażdymszczególe:prostynoswyrastającyspodpochyłegoczoła,
perukazakończonaharcapem,stanowczewargi,okrągły
podbródek…”.Żebywięcnieprzeciągać,jatakżechcęjużzacząć
opowieśćowspomnianymśnie.Jakieśdwamiesiącetemuśniłomisię,
żecałkiempoprostutkwięzamkniętywsłoju,alejakbyzrobionym
zgórskiegokryształu.Wierciłemsięwowymsłoju,odczasudoczasu
zapalającymsiętęczowymiblaskami,izwielkimzadowoleniem
patrzyłemnapłynny,pulsującyświatwokół.Odstronydalekichgór
nadlatywał,wiosłującskrzydłami,ptak,awmiaręjaksięprzybliżał,
rozciągałsięłukowatonakrzywiznachściansłoja.Kiedybyłjuż
całkiemblisko,ujrzałemjegoogromne,migdałoweoko,powiększające
sięnibypodlupąiogarniającemniezewszystkichstron.Zakryłem
twarzzuczuciemjakiegośokropnegowstyduiprzyjemnościzarazem.
Spojrzawszypowtórnie,zauważyłem,żenaścianiesłoja,obłędnie
roziskrzonego,pojawiłsiędelikatnyzarysdrzwi.Rzuciłemsiękunim,
przerażony,żemogąbyćotwarte,poczymodetchnąłemzulgą:
udrzwiwisiałakłódka,ogromnaimiękka,jakgdybyzżywegociała.
Ścieżkąwiodącązodległychgórikończącąsięumoichdrzwi
nadchodziładziewczynka.Miaławielkiekokardynakońcach
warkoczykówiwilgotneusteczka,wydawałasiębardzogrzeczna
idobrzewychowana.Ścianysłojastałysięprosteiprzezroczystejak
kryształ;nagleszarpnęłamnąjakaśirracjonalnatrwoga,strach,jakiego
niedoświadczyłemnigdywżyciu.Dziewczynkastanęłapoddrzwiami
izaczęłabębnićpogrubymkrysztalepiąstkamiperłowejbarwy.
Zestrachurzuciłemsięnadnosłoja,atoczącsięponim,nie
spuszczałemjejzoczu.Gdychwyciłazaklamkę,poczułem,żerwą
misięwnętrzności,pękaserce.Dziewczynkazłamałaklamkęirękami
poplamionymikrwiąpchnęłaciężkiekwarcowedrzwi.Skamieniała
wproguwpostawieniemożliwejdoopisania,poprostunie
manatoodpowiednichsłów.Iwtedyzauważyłem,żecośsiędzieje
wgłębi,zaplecamidziewczynki,poczymruszyłemścieżką
prowadzącąwstronęodległychgór,takżezkażdąchwiląwzrokiem
obejmowałemcorazwiększąpowierzchnięmasywnychmurów
szklanych,lodowychbądźkryształowychsłoja,któryzresztąnie