Содержание книги

перейти к управлению читателемперейти к навигацииперейти к деталям бронированияперейти к остановкам
Czasamijednakmarnaosobawujaurastaładonajgroźniejszejinajwyższejgodności.
Wsobotniebowiemprzedpołudniababkazasiadaładorachunkówpieniędzyirachunków
sumieniazacałytydzień.Liczyłosięwszystko.JeśliwięcHenrykzasłużyłnakarę,babka
powoływaładojejwykonaniawłaśnieowątakzazwyczajnieważnąosobę.Działosiętodość
rzadko.Wystarczyjednak,byniezapomnieć:popowrociewujazbiuraipoobiedzie,atuż
przedwyjściemdokościoła,babkamocnotrzymającwnukazarękęwzywaławujaizwracała
siędońzłagodnąprośbą:
Antoni,bądźłaskaw...napodłodzewjadalnileżałstrąconypiłkąflakonbądź
takdobry...
Patrzciedziwiłsięwujpatrzcie,patrzcie:awięczbiliśmyflakon.Takipiękny
flakon.
WujujmowałdłońHenrykawswojąiprowadziłgozasobą.Jegodłońbyła
wystarczającochłodnaiwilgotna,bywpierwzatrząśćsięzewstrętu,potemzestrachu.Mijali
kuchnięiprzesiąkniętyzapachemfajkiprzedpokój.PrzezdrzwipokojuwujaHenrykszedł
jużprzodem.
WujstawiałHenrykaobokbiurka,zszufladkiwyjmowałtrzcinęikładłnakrześle,
samzaśrozsiadałsięzwestchnieniemwygodywfotelupodoknem.Zabierałsiębowiemdo
czytaniaksiążki.
Wpokojurosłazłacisza.Byłtopokójfrontowy,leczulicapełnakasztanów,bzóww
ogrodachprzedkamienicamiipowolniprzechodnienictuniegłuszyłoszelestu
przewracanychkartek,wujzaścochwilapodnosiłoczynaHenryka.
Czasemjednątakągodzinępamiętasięzawszystkie.Henrykspamiętał:wciszy
szybkoprzebrzmijasnyśmiechidącejulicądziewczyny.Zarazpotemwktórymśz
zakamarkówpokojupewniezapiecempająkpochwyciłswójposiłek,amuchaw
przeczuciuszybkiejśmierciwybuchłamuszymwrzaskiem.Wujniebezironiistuliłwargiw
trąbkę.Nanicsięniezdałypostanowienia,żeniematumiejscanażadenpłacz.
Wuju...
Znówdługachwilaciszy.Wkońcupodnosiłgłowęznadksiążki.
Wyciągnijrękę.
Wuju...ja...muchawrzeszczałapodsamoniebojaniechciałem...nie
chciałem...niechciałem!
Wujuśmiechałsięjakdziadek,jakprzezmgiełkę.
Patrzcie,patrzcie.Niechciałeśzamyślałsięzdośćnawetbolesnątroskąty
niechciałeś.Atymczasembyłflakon...i,ot,niemaflakonu.Takiegopięknegoflakonu.
Wyciągnijrękę...kończyłsennie.
Wuju!
Wybuchałpłaczemzsamejgłębistrachu.Wtedywujszybkimruchemzrywałsięz
fotela,uderzałnieomylniewśrodekwyciągniętejdłoniiwyprowadzałdoprzedpokoju.
Widzisz,widzisz!szeptałapopowrociezespowiedzizełzamiwoczachbabka.
Widzisz,mójbiedaczku,jakitoniedobry,zływujek.
SiedziałaprzypasjansieiłagodniesłuchałacichnącegopłaczuHenryka.Przezśrodek
dłoninabrzmiewałacorazczerwieńsza,corazlepiejwyczuwalnapręga.Mniejszazresztąo
ból,owstydipłacz,mniejszaowszystkieinneupokorzenia.Niedozniesieniajednakbyłata
myśl:żewłaściwienikt...żewłaściwienikogo...tak,żadnegoprzyjaciela!Nawetpsa,nawet
kotaniespotkasznatychpokojach.
***
Długototrwało.
7