Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tapczan.Potłuclustro,wktórymobojesięprzeglądali.Alemiej
cierpliwość,wszystkojeszczesięprzyda,tentapczanteż.Nagle
przypomniałemsobie,copowiedziałaMarzannazwierzałmisię
później.Otychtysiącachkobiet,któremogązastąpić.Marzanna,
mojadobrawróżka.Alejaniechciałemżadnejztysięcyinnych
mówiłzeznanymmismutnymuśmiechem.
Marzannaśpieszyłasięitymrazemchybaniezpaczkądlawięźnia
wBiałołęce.Podałamuplastykowątorbęwypełnionąpomarańczami.
Dwakilogramy,darniemieckiegoPEN-Clubu.Podpisz.Zbieracie
podpisy?zdziwiłsię.Pacnęłasiędłoniąwczoło.Cholera,masz
rację,trzebabędzietowszystkozniszczyć.Niemawtymnic
groźnegopocieszyłaleimmniejwiedzą,tymlepiej.Muszę
cicośpowiedzieć,tylkoproszęcię,niezamartwiajsię:wszyscy
dostajemypokilogramie,tylkotydwa.Cośsięstałodomyślił
się.Tak,wpłynęłopismo,żeniemożeszwykładać,wolnocijedynie
prowadzićpracebadawcze.(Szybkozareagowalipodziwiał
wrozmowiezemną,alezareagowaliraczejłagodnie.Możektościę
tamchroniwyraziłemprzypuszczenie.Możechcieliudowodnić,
żeniemaprześladowań?).Marzannawręczyłamuniebieskąkopertę
zwypłatą.Odebrałamzaciebierekompensatę,podrobiłamtwój
podpis.Lecę,cześć.
Pocałunekwusta.Alemainnego.Szedłlabiryntemkorytarzy
PałacuStaszica,gdziemieściłsięichinstytutimyślał:dwakilo
pomarańczy,jednodlamniejakopracownika,drugiejakopremia
zaryzykoiodwagę.Tendrugikilogramnależysięjej.
Marniejakośpanprofesorwyglądausłyszał.
Stałaprzednimuśmiechniętadrobnakobietawniebieskim
fartuchu,ichsprzątaczka,krucha,jakbywcalesięnienadawaładotej
ciężkiejpracy,czarnowłosaiczarnookadolśnienia,takżemożna
byłowyobrazićsobie,żeprzywędrowałazjakiejśegzotycznejkrainy,
tyleżeniewiadomozjakiej.Wargimiałapełne,wywinięteizęby