Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
było.Pięknie!Ajeszczeprzedchwiląbyłytutłumy
barmanów,toznaczytrzech,alezawsze.Icoteraz?
pomyślałam.
Przystojniakoparłdłonienaladzieigapiłsięnamnie,
czekającnadrinka.
Przepraszam,jatuniepracuję.Uśmiechnęłamsięz
pogardą.
Wyprostowałsięizlustrowałmnieodgórynadół.
Zmarszczyłciemnebrwi.
Naprawdę?Awyglądasz,jakbyśtupracowała,
księżniczkododał,uśmiechającsięiprzekrzywiłgłowę.
Notak,alejestemkelnerką,aniebarmanką
odpowiedziałamszybkoiznowupoprawiłamduszącą
mniemuszkę.
Facetzmrużyłoczy.Musiałamprzyznać,żebył
przystojnyjakjasnacholera.Możedlategojęzykplątał
misięwgębie.Szerokieramiona,ciemnakarnacja
ipofalowaneczarnewłosy.Wyglądałjakgość
zmagazynumodowego,idotegoteniesamowite
niebieskieoczy.Pewniegejprzeszłomiprzezmyśl.Był
zbytidealnyjaknafaceta.Stałamigapiłamsięnaniego,
nimzorientowałamsię,żetrwatoowielezadługo.
Toznaczy,żeniepodajeszalkoholunatymbalu?
Rozbawionypoprawiłmankietybiałejkoszuliwystającej
spodmarynarki.
Podaję,ale…zaczęłamizrezygnowałamzdalszych
tłumaczeń,niebyłosensupolemizowaćzpieprzonym
JamesemBondem.
Odwróciłamsięwstronęścianyalkoholu,szukając
wzrokiemwhisky.Odnalazłampochwili.Wzięłam
butelkęzbursztynowącieczą.
Zlodem?zapytałamprzezramię.