Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naszymmieście.Możecośwtymjest:ludzieniewybaczącinigdytego,że
impomogłeś…Nie,muszęzostawićtenwątek.Zbytwielezłego…Bardzo
sięzawiodłemnatejznajomości.Porazkolejnypostanowiłemominąć
intuicję,bywbrewniejzaufaćinnemuiporazkolejnynaraziłemsięna
ciosy.
KilkadnitemuwjednajzknajpspotkałemDanka.Siedziałznieznanym
mi–jaksądziłem–wcześniejkolegą.Bylijużnieźlewstawieni.Kolega
Danka–nazwijmygoAdamem–stwierdził,żepoznaliśmysięjuż
wcześniejprzezPedla,reżysera,któryjestnaszymwspólnymkolegą.
DanekzAdamempaliliskręty.Nie,niemarychę,zwykłeskręty.Przednimi
leżałopudełkobibułek,tytońimaszynkadowypełniania.Dziesięćlattemu
byłotomożliwe,dziśobowiązujezakazpaleniawmiejscachpublicznych.
Adam,przykrytykocem,twierdziłjednak,żeskoroodwczorajprzepiłjuż
wtymlokaludwieściezłotychtomożeolaćtakizakaz.
–Paweł,Dankupogódźciesię.Podajciesobierękę–nalegałAdam.
–Niemożliwe–odpowiedziałDanek.
–AcozPedlem?–zmieniłtematAdam.
–Wporządku.Chętniebymznimwspółpracował,aleonnieodbiera
telefonów.Cenięgo…jegowyobraźnię,sposóbmyśleniaobrazem…
–Zadzwońdoniego.Powinniścieporozmawiać–przerwałmiAdam.
Spojrzałemnazegarek.Byłojużpoosiemnastej.Odkilkulatmiałem
jeszczejedenobowiązek.Przejąłemopiekęnaddwomapsamimojejcórki.
Trzymałemjenapodmiejskiejdziałce,którądzierżawiłemwtymceluw
RodzinnychOgródkachDziałkowych.
–Muszęlecieć–stwierdziłem.
–Cześć,bywaj–powiedziałDanek.
Chyba,mimowszystko,golubię.Znamysięponadtrzydzieścilat.
Kiedyśzleciłemmuzaprojektowanie–jegopierwszego–plakatu.Później
zaprojektowałkolejne.Maniebywałązdolnośćujęciaobrazemmyśli.Lubię
go,niemamprawadotego,byoceniaćczyjeśżycie.Nieoceniajmy,byśmy
niebylioceniani.Nibyprawda,ajednaknieustannieoceniamyinnych…
Wszyscy.