Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
KatastrofawKoniczynowym
Kotle
Wnętrzepowozowniprzypominałoprzestrzennyloftzwidocznymi
krokwiami,aneksemkuchennym,rustykalnymkominkiemiłóżkiem
umiejscowionymbezpośredniopodświetlikiem.Zazwyczajsłużyła
mojejmatcezagabinetdotopieniaświec,alenigdzieniebyłośladujej
twórczegobałaganu.Wszystkiepowierzchnielśniły,zostawiła
minawetmiskęmoichulubionychpomarańczysumo.
Wysiłek,jakiwłożyławmojepowitanie,sprawił,żezapragnęłam
sięnapićitotakbardzo,żegdybyktośsięnadtymdłużejzastanowił,
mógłbytouznaćzaproblematyczne.
Kiedyustawamostatnparęzapewne-niepotrzebnych-ale-a-co-
jeśli-s-jednak-przydadząbuwiwłożyłamwalizkępodłóżko,
poczułam,żemojezmęczeniezmieniłosięwtoirytującobrzęczące
znużenie,któreniepozwolimizasnąćbezwspomagania.Aostatnim,
nacomiałamochotę,byłpowrótdodomuwposzukiwaniujakiegoś
skomplikowanegoalkoholu,któregomoirodzice,należącydoosób
„trzymającychbutelkęszkockiejnaspecjalneokazje”,zapewneitak
niemieli.
Pozostawałamitylkojednaopcja.
PółgodzinypóźniejzasiadłamnastołkuwKoniczynowymKotle,
omiatającwzrokiemznajomąplątaninęradosnychlampekwkształcie
nietoperzywiszącychwciążnadżłobionymbarem,tesame
psychodelicznozieloneifioletowepaczynylśniłynaścianach.
NoioczywiścieMartwegoFryderyka:plastikowyszkielet
wkapeluszuleprechaunaikolorowymnaszyjnikupozostałymzMardi
Gras,którysiedziałnatyłachbaruzukulelenakościstychkolanach.
Zaprawdętrudnobyłobyomiejscewyższejklasy.
Barznajdowałsięnatyledalekoodgłównejtrasy,żenie
przychodziłotuzbytwieluturystów,dziękiczemustałsiędoskonałą