Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Niedziela
DanteRaintreestałzramionamiskrzyżowanymi
napiersiachinieodrywałwzrokuodkobiety
namonitorze.Czarno-białyobrazułatwiałdostrzeżenie
szczegółów–kolorytylkorozpraszająiutrudniają
percepcję.Skoncentrowałsięnajejdłoniach,chcąc
zarejestrowaćnajdrobniejszygest,aletym,
conaprawdęprzykułojegouwagę,byłjejnienaturalny
bezruch.Niekręciłasię,niebawiłażetonamiinie
rzucałaukradkowychspojrzeńnainnychgraczy.
Spojrzałajedenjedynyraznapierwszątrzymaną
wrękukartę,potemjużjejniedotykała,sygnalizowała
tylkochęćdobraniakolejnejkarty,stukającpalcem
wstół.Pozornieniezwracałauwaginainnychgraczy,
jednakbłędnebyłobyprzeświadczenie,żekobieta
rzeczywiścieniewie,cosięwokółniejdzieje.
–Jaksięnazywa?–zapytał.
–LornaClay–odrzekłszefochrony,AlRayburn.
–Toprawdziwenazwisko?
–Owszem.
Dantebyłbyrozczarowany,gdybysięokazało,
żeAljeszczenieprzeprowadziłdochodzenianajej
temat.Płaciłmuwysokąpensję,awzamianoczekiwał
profesjonalizmuidociekliwości.
–Napoczątkumyślałem,żeliczykarty–dodałAl–ale
onachybaniezwracauwaginaotoczenie.
–Jestskoncentrowanaiczujna–mruknąłDante.
–Poprostuniedajetegoposobiepoznać.
Ludzie,którzylicząkarty,muszązapamiętywaćkażdą
jużwyłożoną.Uważano,żewdużychkasynachjest
zadużostołów,bydałosięgraćtakąmetodą,ależadne
kasynoniepatrzyprzychylnymokiemnazawodowego