Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtulająctwarzwpuszystefuterko.Yannisprzeklął
zwierzaka,któryzasłaniałjejbiust.Taksamojakona,
niepotrafiłukryćirytacji.
–Mój–odparłaozięble.–Cotyturobisz?Tyitwoje…
dziecko?
–Niemoje.
Pojejtwarzyprzemknęłyemocje,którychnieumiał
zidentyfikować.
–Wtakimraziedlaczegojetuprzywiozłeś?
–Botumieszka.Matułóżeczko.
–Swojełóżeczko?–powtórzyłazdezorientowana.
–Kołyskę.Niezauważyłaś?
–Nie.Zobaczyłamciebiez…
–Harrym.
Jejoczywypełniłozdumienie.
–TodzieckomanaimięHarry?
Skinąłgłową.Catmocniejprzytuliłakota,zasłaniając
sięnimjakrycerztarczą,aleoczywiściekotynigdynie
pozwalają,żebyczłowiekwjakimkolwiekcelu
jewykorzystywał.Wywinąłsięwięczjejramion
iodszedłpowolnymkrokiemzobrażonąminą.Takie
właśniesąkoty.DlategoYanniswolałpsy.
–TodzieckoMisty?–zapytałazwahaniem
iniedowierzaniem.
–Zgadzasię.
Obserwował,jakCatrionaMacLeantrawi
tęinformację.Najejtwarzyodmalowałosięzmęczenie
irezygnacja.Zacisnęłausta.Wyglądałonato,żejej
zdanienatematmatkidzieckapokrywasięzjego
opinią.
Wreszciewczymśsięzgadzamy,pomyślałzgorzką