Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
S
kurewskimszpitaluniemaabsolutnienikogo,ktomiałby
ŁYSZAŁEM,ŻEZNOWUODRATOWALIŚCIE!Czywtym
odro​binęcy​wil​nejod​wa​gi,byztymwresz​cieskończyć?
Panacórkażyje.Niepo​wi​niensiępancie​szyć?
Żyje?Panitonazyważyciem?!Musibyćpanijakimś
po​two​rem!
Ja?Gdybytobyłamojacórka,byłabymtucodziennie!
Przychodzipandoniejraznakilkamiesięcy,amniepan
oskarża?
Copanimożeotymwiedzieć?Czypaniwogóle
madzie​ci?
Nie,aleje​stemtuco​dzien…niepo​zwo​liłmiskończyć.
Tooczymmywogólerozmawiamy?Jak,paniusiu,
będzieszmiałaswojedziecko,anajlepiejchorewtedy…
wte​dymożeszmnieosądzać.
***
Pierwszyrazpłakałamwpracy.Zbiegamposchodach,
potrącającjakąśkobietę.Nawetniemówię„przepraszam”.
Właściwieniejestemnawetpewna,czytobyłakobieta.
Muszęsięjaknajszybciejdostaćnaświeżepowietrze.
Jeszczechwilaizwymiotuję.Nieumiemtegowytłumaczyć.
Tylelatpracyinagletakareakcja.Niebyłtotrudniejszy
przypadekodpozostałych.Oddziesiątekinnychwciągutych
dziesięciulat,gdypracujęjakopielęgniarkanaoddziale
kar​dio​lo​gii.Tusameciężkieprzy​pad​ki.
Pamiętam,jakspytałamswojąsiostrę,ilelatmożemieć
dzieckoważąceczteryipółkilo.Chwilęsięwahała.Jejtyle
miało,gdysięurodziło.Założyłajednak,żetojestchore,
więcpewniemazsześćczysiedemmiesięcy.Ania
maczterylata.Odtrzechipółrokujestunas.Samanieje,
niesiedzi,niezałatwiaswoichpotrzeb.Jejmózgjest
praktyczniemartwy.Dotegomachoreserce.Nieżyje.
Wegetuje.Pozbawionaświadomościleżywszpitalnym
łóżeczku,pokarmdostajedożylnie.Umierałapięćrazy.Dziś
reanimowaliśmyporazszósty.Pierwszyrazwpracy
płakałam.Modliłamsię,bytymrazemreanimacjasięnie
udała.Abyktośodważniejszypodjąłdecyzję,żepozwolimy
jejumrzeć.Niemogłampatrzećnajejcierpienie.