Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
radiugraliJesieńVivaldiego.Raczejbezsensu,skorobyła
wczesnawiosna.Albomożepóźnazimatrudnopowiedzieć,
napodstawiewidokuzaoknemniedasiętegoodróżnić.Napewnonie
byłatoanitakawiosna,anitakazimajakuVivaldiego.Aniświergotu
ptaków,aniwirującychpłatkówśnieguczyszalejącejnawałnicy.Ale
możeniktniezwracanatakiedrobnostkiuwagi?Mamaniezwracała.
Zauważyłajednak,żesłucham.
Czteryporyroku?Jesień,tak?
Uhm.
Byłaskupionanajeździe.Otejporzenaulicachniematłoku,ale
wjeżdżaliśmyjużdocentrummiasta,atamruchbyłwiększy.Biały,
kanciastysamochódzajechałnamdrogę.Klak,klik,klak,
klikdźwiękwłączonegoprzezmamękierunkowskazuprzypominał
odgłoskońskichkopytnabruku.Ztyłuktośzatrąbił,zdajesię,
żenanas.Ledwozjechaliśmynalewypasiruszyliśmy,znówktośsię
przednaswepchnął.Gwałtownehamowaniespowodowało,żeodezwał
sięalarminformującyoniezapiętychpasach.
Stu-let-ni,stu-let-ni…zanuciłamama,zrozbawieniem