Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
Izazcałychsiłopierałasięoreling.Metalbył
chłodnyidodawałpoczuciapewności.pewność
musiałajednakmocnościskać,żebyjejzbytłatwonie
opuściła.Choćprawdęmówiąc,dotejporyzupełnie
nieźlejejszło.Rzuciławzrokiemwstronęlądu.Brzeg,
przedchwilątakbliski,teraztrudnobyłojużdostrzec;
znikałszybkowgęstniejącymmroku.Cozaulga.
Stojącaobokniejpararozmawiałaszeptem.
Zdumiałasię,słysząc,żemówiąpopolsku.Wydawało
jejsię,żeprzezcałąwiecznośćniemówiławojczystym
języku.Zakilkagodzinwszystkosięzmieni.Odsamych
tychmyślirobiłojejsięraźniejizaczęłasobiewduchu
podśpiewyw.
Cieszyszsię,żewracamy?pytałaswojego
towarzyszastojącaobokIzykobieta.
Mężczyznapochyliłsięlekkowjejstronębezsłowa.
Terazsiępewniecałują,pomyślałaIza,jednakbez
rozgoryczenia.Obróciłagłowęwprzeciwnąstronę.
Szkieryiszkiery.Niektórezupełniemalutkie
ibezludne.Najednejzwiększychwysepekdomekjak
zbajkioBabieJadze.Stopniowoionoddalałsię
ipogrążałwmroku.Powietrzestałosiębardziejostre,
anajasnychwłosachIzyzaczęłaosiadaćwilgoć.
Taka
mgła,alenajutrowSztokholmieobiecywalipiękną
pogodę.
Pasażerowiepromustopniowoopuszczalipokład;
Szwedzipoentuzjastycznychpożegnaniachzrodzinami
iznajomymiteraznietracilijużczasuwdrodze
dobaru.Polacytrochęzgnębieniperspektywąpowrotu
zpaństwadobrobytupodrodzinnąstrzechę,alemimo
wszystkowzruszeni.Tłum,gwar,obcojęzyczne
rozmowy,zktórychdoIzydochodziłyjedyniestrzępy.
Mimowolizaczęłaodczuwaćpodnieceniewywołane
sytuacją,nagłązmianąmiejsca,lekkimkołysaniem
promu,niespodziewanąbliskośctylunieznanych
ludzi.
Wkrótcejednakzostałasamaimogłasięwsłuchać