Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Prolog
–Kochanie,gdziejesteś?
Wróciłemwcześniejzpracy,abyzabraćAnięnajakiś
dobryobiad.Ostatnimiczasyniemieliśmyzbytwiele
czasudlasiebie.Pracapochłaniaławiększośćmojej
energii.Popowrociedodomuniechciałomisięjużnic,
alekochałemAnięipomimosprzeczekniewyobrażałem
sobieżyciabezniej.Wierzyłemcałymsobą,żeona
mataksamo.
–Aniu,jesteśwdomu?
Byłemzdziwiony,żenieodpowiada.Zawszewychodziła
minapowitanie,abydaćsłodkiegobuziaka.Usłyszałem
jakiśruchwsypialni,więcudałemsięwtamtąstronę.
Zagryzłemwargizpodniecenia,ponieważdomojejgłowy
wpadłamyśl,żeAniaprzygotowałamijakąś
niespodziankę.Niejednokrotnietakrobiła,więcnie
byłbymzdziwiony,itobyteżtłumaczyłojejmilczenie.
Złapałemzaklamkę,ato,cozobaczyłempootworzeniu
drzwi,wbiłomniewziemię.Towłaśnietakimoment,
kiedyuchodzizczłowiekacałaenergia.Nogiuginająsię
podciężaremciała,boniesąwstaniegoutrzymać.
Zrobiłomisięsłaboiduszno.Odpiąłemkoszulę,aby