***
MagdapółdniawydzwaniaładoJoanny.Bezskutku.Nerwowo
sprawdzałasmsy,czyniemawiadomościodprzyjaciółki.Niebyło.
Złośćizniecierpliwieniejużdawnoustąpiły.Terazzaczęłasiębać.
Joannazawszedotrzymywałasłowa.Dziwne,żedotejporynie
zadzwoniła–myślała.
Chodziławtęiwewtę.ParęrazyzadzwoniładoMarka,alenie
odbierał.KilkarazydoZuzannyiwkońcupocztagłosowa
poinformowałają,żeniemożnazostawićwiadomości.
–Aniechto!Cojestgrane?–powiedziaładosiebie.Naglewłasne
kłopotyzeszłynadrugiplan.Wyszłanaschodyikrzyknęławgórę
dobrata:–Jasiek!JestuciebieKarol?
Przezchwilęnasłuchiwała,aleniedoczekałasięodpowiedzi.Klnąc
podnosem,ruszyłaposchodach.Jużwpołowiepiętrausłyszała
odgłosystrzelaniny.OtworzyładrzwipokojuJaśka.Wyjęła
musłuchawkęzucha.
–Czegochcesz?–Nastolatekodruchowowyłączyłmonitor.
–Pocowyłączasz?Itakwiem,żegraszwtębeznadziejnągrę.
Słychaćwcałymdomu.WidziałeśKarola?
–Poszukajwszafie.
–Nieróbsobiejaj.Pytampoważnie.–Magdazauważyłależące
nabiurkugazetyzgołymidziewczynami.–Mów,bowieszco.
–Boco?Powieszmamie?–Popatrzyłnasiostręspodbyka.–Nie
powiesz,bojakpowiesz,tojateżcośpowiem.
–Dobra,dobra,gadaj.Grałztobą?
–Niedziś.Audiencjaskończona.–Odwróciłsiędokomputera
iwłożyłsłuchawkędoucha.
Przeskakującpodwastopnie,zbiegłanaparter.Zkuchnirozchodził
sięzapachplackówzjabłkami.Normalnienasamąmyśl
osłodkościachślinkajejciekła,aleterazzapachniezrobiłnaMagdzie
wrażenia.Odjakiegośczasustraciłaapetyt.Weszładokuchni.
Pulchna,niezbytwysokakobietkaprzepasanafartuchemwkwiaty
nabierałachochelkąciastozplastikowejżółtejmiskiinalewała
nadwiepatelnie.
–Mamo,widziałaśgdzieśKarola?–Magdastanęławdrzwiach.
–O,chodź,Madziu,dobrze,żejesteś,spróbuj.–Kobietawytarła
ściereczkądłonieisięgnęłapotalerzyk.
–Nie,mamo,nieteraz.MuszęznaleźćKarola.