Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
OstrydźwiękdzwonkaprzerwałlekcjęiwypowiedźMartywpół
słowa.Dziewczynkaspojrzałapytająconanauczycielkę,aletadałajej
znak,żemożesiadać.Resztaklasytylkonatoczekała.Zaczęlizbierać
swojerzeczyiwrzucaćpodręczniki,piórnikiizeszytydoplecaków.
Elaklasnęłakilkarazygłośno,żebyzwrócićnasiebieuwagę.
Namomenttychosiemnastunastolatkówzamarłoiwbiłowniąwzrok.
–Proszę,żebyzostalichwilęKarolina,MarysiaiGniewomir!
–zawołałaidojrzaławyrazulginatwarzyniewywołanych.–Zresztą
widzimysięjutro!
Dzieciakiwyrwałysięnawyścigizeswoichławek.Przepychałysię
wdrzwiach,dawałysobiekuksańce,odpychałysię,jakbyzanimi
conajmniejsiępaliło.Aletowszystkoodbywałosięzsympatią,bez
agresji.Elamimowolniesięuśmiechnęła.Tobyłynaprawdędobre
dzieciaki.
Poczekała,ażklasasięopróżni,iprzywołaładosiebieKarolinę.
Córkadyrektorkiprzypominałatrochęmatkę–dośćładna,zawsze
eleganckaiprzesadniezadbana.Uczesana,wymyta,paznokcie
doskonaleobcięte,ubraniaczysteiwyprasowane.Zeroluzu.Zero
próbyjakiegokolwiekbuntu.Nawetnaplecaku.Innedzieciakimiały
jakieśnaszywki,jedenchłopakgrubymflamastremwypisałnazwy
ulubionychzespołów,ajejtorbazamiastztornistremkojarzyłasię
zbiurowąaktówką.Elauważała,żecośztymjestnietak.Nastolatka
powinnademonstrowaćswojąosobowość,odkrywaćsamąsiebie,
atutajnictakiegosięniedziało.Możegdybyposzładoinnejszkoły.
Dotakiej,którejdyrektorkąizarazemwłaścicielkąniejestjejmatka.
NaszczęścieKarolinawprzyszłymrokurozpocznieliceum.Ciekawe,
czytamzłapietrochęoddechu.
–Chciałamporozmawiaćotwoimwypracowaniu–powiedziałaEla.
–Cośznimnietak?–zapytałazmartwionymgłosemdziewczyna.
Wjejoczachpojawiłsiębłyskstrachuiszybkozamaskowała
goenergicznymmruganiem.
–Nieprzeczytałaślektury.