Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niemniejniżja!WyszłamzZosiązdomuipojechałam
poMikołajadoprzedszkola.Rudybulterier,nauczycielka
MikołajaozjawiskowymimieniuKasandra,stałajuż
nakorytarzu.
–Cotakpóźno?–usłyszałam.
–Przepraszam,problemyrodzinne.–Byłamwdzięczna,
żeniemaprzynaszejrozmowieświadków,żewszystkie
matkirozeszłysiędoswoichdomów.„Problemy
rodzinne”–tymgłośnymstwierdzeniemdałabym
impożywkędorozmowy.Poco?Zprzedszkolawyszłam
naparking,byłprawiepusty.Faktyczniemusiałamsię
spóźnić,niemiałampojęcia,któragodzina.Albowszyscy
sięmniebaliiuciekli…Możektośzrobiłzdjęcie
Januszowi,jakgoskutegowkajdankiwyprowadzapolicja,
irozesłałpoMessengerze?Mogłotakbyć.Możesąsiadka
znaprzeciwka,możeprzechodzień,któregodziecko,
odziwo,chodzidotegosamegoprzedszkola...poprostu
ktoś!
***
Widziałempominieigestachżony,żeżądawyjaśnień,
alejaniemiałemnicdowyjaśnienia.Comiałemjej
powiedzieć?„Kochanie,niewiem,ocochodzi”,„Tonie
tak,jakmyślisz”.Tobyłynajbardziejbanalnesłowa,jakie
przyszłymidogłowy,alezarazemnajbardziejprawdziwe.
Więcjednakmogłemjejcośpowiedzieć.Wolałem
przemilczeć,zresztąniechciałemsięośmieszyćprzed
tymidwomakmiotami.Gdybymzacząłsiętłumaczyć,
dałbymimsatysfakcję.
Terazsiedzęnatwardymkrześlewpokojuprzesłuchań,
jakiśkarzełzwąsempytamnieobzdury,alejanadal
milczę.MyślęoKindzeiodzieciach.Chcęichprzytulić.
Całątrójkę.Karzełsięjeży,walipięściąwstół.Ichyba
dopieroterazdomniedotarło,żewypadałobymicoś
powiedzieć.
–Niewiem,ocochodzi–mówię,akarzełpatrzy