Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ósmegojednakdniawicherwzrósłtakdalecewsiłę,żezwołano
całązałogę,byzdjąćnapokładsztangi,jakzwąsięprzedłużeniadolne
masztów,wceluzmniejszeniakołysaniastatku.Okołopołudniafala
byłataka,żeokrętzapadałrufągłęboko,aogromnemasywody
przelewałysiępopokładzie.Kapitanaogarnąłniepokój,czyaby
skutkiemtegoniepęknielinakotwiczna,kazałwięcspuścićdrugą
kotwicę.
Burzarosłazkażdąchwilą,ajaspostrzegłemstrachiniepokój
natwarzachzałogi.Kapitanniemógłusiedziećwkajucie,biegał
tuitamznajwiększąstarannością,czyniącwszystko,comogłoocalić
statek,alemiałsłabąbardzonadzieję.
NiechnasBógchroni!mruknął,przebiegająckołomojej
kabiny.Jesteśmyzgubieni!
Ległemcichonaposłaniu.Niesposóbopisać,cosięzemnądziało.
Sądziłem,żemprzetrwałconajgorsze,atusłowakapitanaprzejęły
mniestrachemśmiertelnym.Pochwiliwyszedłemnapokład
irozejrzałemsię.Bożewielki,cóżzawidokuderzyłmeoczy!
Bałwanywielkościogromnychgórtoczyłysięzewszystkichstron,
acokilkaminutjedenznichwaliłzhukiemgromunanaszpokład.
Wchwilach,kiedymogłemdostrzeccośpoprzezrozpryskującąsię
wodę,widziałemnieopisanezniszczenie.Mnóstwookrętówmiałoteraz
odrąbanemaszty,niektórezerwałysięzkotwicipędziłybezratunku
wstronępełnegomorza,zaśzesłównaszejzałogiwywnioskowałem,
żestojącytużoboknasstatekzatonąłzcałązałogąiładunkiem.
Wieczoremprzyszlidokapitanasternikipilotipoprosili
opozwolenieścięciamasztuprzedniego.Niechciałonsięzrazu
zgodzić,aleuległwkońcuprzedstawieniompilota.Odrąbanomaszt
przedni,aleprzeztozostałtakdaleceosłabionymasztgłówny,
żegotakżeodrąbaćmusiano.
Trudnoopisaćstannasz.Mimożeupłynęłooddniategolatwiele,
pamiętam,myślosprzeniewierzeniusięmymdobrym
postanowieniomdręczyłamniewówczaswięcej,niżobawaśmierci.
Nieprzypuszczałem,byburzamiaławzrosnąćjeszcze,ajednaktak
sięstało.Czegośpodobnegoniepamiętalinajstarsimarynarzenaszej
załogi.
Okrętnaszbyłdoskonaleisilniezbudowany,aleładunekjego,
naderciężki,budziłobawę,żemożemyladachwilazatonąć.Kapitan
ipilot,orazkilkumaszynistówuczyniliterazcoś,cosięrzadkozdarza