Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Właściwiezbudziłgochłopak,któryprzyniósłmukawę
iwziąłdooczyszczeniarzeczy.
Gdyznimipowrócił,Połanieckispytałgo,czywdomu
niemazwyczajuschodzićsięwjadalnympokoju
naśniadanie.
–Nie–odpowiedziałchłopak.–Bopanienkarano
wstaje,astarszypanśpidopóźna.
–Apanienkawstała?
–Panienkawkościele.
–Prawda:dziśniedziela.Apanienkaniejeździ
zestarszympanem?
–Nie,starszypanjeździnaSumę,apotemidzie
dokanonika,więcpanienkawolijeździćnarannąMszę.
–Copaństwowniedzielęporabiają?
–Siedząwdomu.NaobiadprzyjeżdżapanGątowski.
TegoGątowskiegoPołanieckiznałjakomałegochłopca.
Zaowychczasówprzezywałgo„niedźwiadkiem”,był
tobowiemchłopaktłusty,niezgrabnyimrukliwy.Służący
objaśnił,żeojciecpanaGątowskiegonieżyjeodsześciu
latimłodysamgospodarzywsąsiednimJałbrzykowie.
–Iprzyjeżdżatuconiedziela?–spytałPołaniecki.
–Czasemiwpowszednidzieńwieczorem.
„Konkurent!”–pomyślałPołaniecki.
Pochwilispytał:
–Starszypanwstałjuż?
–Musiałpandzwonić,boJózefposzedłdopana.
–JakiJózef?
–Kamerdyner.
–Atyczymjesteś?
–Jajemudopomocy.
–Idźżesięspytać,kiedymożnabędziewidziećsię
zpanem.