Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wtemświsnąłrajtpajcz,grubyitwardy,zrękipannyOpolskiejztak
wściekłąsiłąuderzającwłebpsa,żepiesprzypadłpyskiemkuziemi,
drugizaścios,niesłabszyodpoprzedniego,wbokwymierzony,
wprzedniąłopatkę,zmiótłgozdrogiprzedGłówniakiem.
Dzię-dziękujępoczęłosiębełkotaćGłówniakowiwustach.
AlepannaOpolskazaledwieodwróciłagłowęizaledwiespojrzała
nań.Nieprzerwałarozmowyztowarzyszkami.
Główniakowizdawałosię,żesięukłoniłiposzedłdalej,nalekcję
zJacusiem,niesłychaniezmieszany,zawstydzonyiwzruszony.
Ktotojest?zapytałapannyHelenypannaToniaRapciszewska.
Ślicznychłopak!
To?NauczycielJacka.PanGłówniak.
Jak?!
Główniak.
Zmiłujsię!Niemożebyć!ipannaRapciszewskaparsknęła
śmiechem.
ZkątówszafirowychóczpannyOpolskiej,podobnychdozamglo-
negojeziora,strzeliłykuniejzłeognie,ledwowidoczne.PannaRapci-
szewskaniespostrzegłaichwcale.
Wesołe,gwarne,swobodneiożywione,przemrożonetrochęchłod-
nymranemlistopadowymirozruszaneprzejażdżką,którejpannadomu
nadałaszalonetempo,towarzystworunęłodosalijadalnej.Byłtodzień
dwudziestegotrzeciegolistopada,świętegoKlemensa,dzieńimienin
ojcapannyOpolskiej,panaKlemensaOpolskiego(herbuwłasnego
OpolskizOpolskaiKresowicPastewnych),azarazemtakżerodzaj
imieninpannyOpolskiej.Rodzinaisąsiedztwozjechalisięlicznie.
Bowtejokolicy,dalekiejmiastomizapadłejwlasy,szlachtasie-
działajeszczegęstopowsiachdziedzicznychijeszczeżyłatamtrady-
cjaobchodówrodzinnychisąsiedzkichzjazdówwcałejpełni.Nieżało-
wanosobie.
Więc.Ilerazyidziedziewiętnaściewstu?pytałGłówniakJacu-
siaOpolskiego,siedzącwjegopokojuprzylekcji.
Dziewiętnaściewstu?...Dziewiętnaściewstu?...Czteryrazy.
Hm...Cojestwiększe:dwadzieściaczydziewiętnaście?
Dwadzieścia.
Więc.Ilerazyidziedwadzieściawstu?
Pięćrazy.
Widzisz.Notoilerazyidziedziewiętnaściewstu?
Czteryrazy.
Jakże?Kiedydziewiętnaściejestmniejszeoddwudziestu?
6