Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Narazieniemożemyjużjakdawniej,coniedzielę-
westchnęłaMałgosia.
-Notak.Zmałymdzieckiemtoniesposóbnamotorze
jechać,aidużozesobąniezabierzecie.
-Jużjamyślę,jaktorozwiązać-tajemniczowtrąciłsię
syn.
-Aco?Przyczepkęsobiedokupisz?Tobybyłocałkiem
niegłupie.-Starszapaniucieszyłasię,żejesttakadomyślna
inowoczesnapomimoswegowiekuimieszkanianawsi.
-Niebędętudużomówił,alejużmamnaokucoś
znacznielepszego.-TongłosuWładysława
wyraźnie
wzbudzałzainteresowanieobecnych.
-Acotomożebyć?-zdziwiłasiękobieta.
-Jaktoco?Samochód!-tryumfującowtrąciłasię
Małgosia.
Władysławspojrzałzprzyganąnażonę,żetazdradziła
jegopointę,alewkońcuuznał,żedobrzewyszło,isamteż
sięuśmiechnął.
-Niegadajże…Askądtynatopieniądzechceszwziąć?
-dziwiłasięstarszapani.
-Dostałemzwojskakilkadużychradionadajnikówdo
naprawy,aiztelewizoramicorazwięcejklientów
przychodzi-chełpiłsięsukcesamiWładysław.
Tymczasemodezwałsiędzwonekdodrzwi.
-Witamy!Prosimydośrodka.-Gospodarzeuśmiechali
siędogości,którzyprzyszlipieszoznietakodległegow
zasadziekościoła.
-Amywamzsercagratulujemypierworodnego!-
gościeskładaliżyczenia.
-Zdejmujcierzeczy.Tutajjemożeciepowiesić.-
Władysławpokazałwieszakwprzedpokoju.
-Ailewytopoślubiejesteście…?-spytał,usiłując
sobieprzypomniećZdzisław,bratWładysława.
12