Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
25
sięułoży.Myślę,żechybaniejesttakprosto.Wizualizacja
celunamniezaszkodzi.Jednakniemniejważnejest
wyobrażeniesamejdrogi,tego,jakbędziewyglądałakrok
pokroku.Ważnyjestpodziałnaetapy.Zanimwszedłemna
Everest,mnóstwoczytałem,oglądałemtylefilmów,żew
pewnymmomencieczułem,jakbymjużtamkiedyśbył.
Prawiewiedziałem,cojestzazakrętem,zaprzełęczą,
wiedziałem,jakwyglądakolejnyobóz.Aitaknamiejscu
wielerzeczymniezaskoczyło.Miałemtammoment
załamania,pierwszemocnezwątpieniepsychiczne.Gdysię
idziedobazypodEverestemodstronynepalskiej,tosześć
dnizajmujesamodojściepodgórę.Idotegomomentu
nicsięjeszczeniezaczyna.Łatwadroga,takjakbypojechać
wBieszczady,wTatryZachodniealbowSudety.Normalna
ścieżkabezżadnychkomplikacji.Chociażjużciętrochę
zatyka,botojestjednakpięćtysięcymetrówimniejtlenu.
Mniejwięcejwpołowiedrogidobazy,potrzechdniach
wędrówki,pierwszyrazwidaćEverest.Icosiędzieje?
Omijamkolejnewzniesienieidocieramnagledojakiegoś
miejscawielkościboiskapiłkarskiego.Patrzę,atamjest
kilkadziesiątosób,wśrodkuHimalajów!Ludziez
Meksyku,zRosji,zPolski.Wogóleniewiedziałem,oco
chodzi.Byłemjużtakzmęczony,żeusiadłemnakamieniu,
aobokmniepanizKatowiczmężem.Pytam,cotojestw
ogólezaakcja.Icociekawe,àproposszczęścia:
zobaczyłemtamwieluszczęśliwychludzi,zadowolonych,