Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Odpostujeszczeniktnieumarł–skomentowałaAlicja,nie
przerywającmieleniaorzechów.–Przynajmniejdziecirozumiały
powagęsakramentu.SpójrzcienodzisiajnaKarola,beztroski
jakptak.Chwilędenerwowałsięprzedspowiedzią,aterazjak
gdybynigdynic.
–Pocomasięumartwiać,wkońcuczekagoradosnauroczy-
stość–zauważyłacierpkoMaryla.Umartwianiesiędodatkowe,
dobresobie!Jakbyżyciejejidziecibyłousłaneróżami!
Alicjanicjużniepowiedziała.Jaskółkaspojrzałanaprzyja-
ciółkę,potemprzeniosławzroknajejcórkęitylkopotrząsnęła
głową.GdyznalazłysięzMaryląnachwilęsame,zagadnęła:
–
Jakdługotojeszczepotrwa?Jesteściedlasiebiejakjakieśobce.
Alboigorzej,bonawetobcyludziepotrafiązesobąrozmawiać.
–Widaćmatkaniemożeznieśćmojegotowarzystwa.
–Atywcaleniejesteślepsza.Niewiem,ocowamposzłoinic
midotego,alenaBoga,ilemożnasiękłócić?!
Niepowiedziałanigdy,ocoposzło?–zdziwiłasięwduchu
Maryla.Żenazwałamniewyrodnąmatkąiladacznicą?No
tak,tobyłobywywlekanierodzinnychbrudów.Łatwiejmilczeć
iudawaćpokrzywdzoną.
–Przecieżmysięniekłócimy.–Wzruszyłaramionami.–Po
prostusięunikamy,bynieranićsięnawzajem.Aleniemówmy
dzisiajotym.Postarajmysię,byświętoKarolabyłochoćtrochę
radosne.
Owielkiejradościniemogłobyćmowy.Iwkościele,ipotem
przystoleMarylamyślałaoKamilu.Brakowałogojużprzecież
nakomuniiKonrada.Cojeszczeominiegowżyciuchłopców?
Koniecszkoły,matura,przyprowadzeniedodomupierwszej
dziewczyny?Czyistniałajakaśszansa,żeKamilweźmieudział
wrodzinnymwydarzeniu?Żewogólezobaczągożywego?
41