Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nadrenii,którąpewnejjesieniprzywieziononocądoklasztoru
izamkniętowzachodniejcelinatyleodległejodresztypomieszczeń,
abyniedochodziłydonichkrzykiipłacznieszczęsnejpanny.
Dziewczynazwariowałazwystępnejmiłościdozwykłego
koniucha.Niezważającnagniewojca,człowiekasurowego
idbającegoosplendorrodu,parkotałasię6zmłodymparobkiem
postajniachiłąkach,gdziewypędzanozwierzętanawypasigdzie
wymykałasięjakzwinnakuna,którątrudnoupilnowaćipowstrzymać
przedtym,cochcezrobić.
Pewnegosrebrnegoodsierpniowejrosyporankakochanków
schwytano.Gizelapatrzyła,jakpastuchowiodcinajączłonki,
wywlekająwnętrzności,wyłupiająoczyiwreszcie,jakgorąbią
toporaminibypowalonypieńmłodegodębu.Podobnodookołatrawa,
zioła,polnekwiatyorazmechspłynęłykrwiąizabarwiłysię
napurpurowo,tworzącjaskrawąplamę,którejprzeznastępnelatanie
zmyłydeszczeitopniejąceśniegi.
MniszkizGandersheimmiałydobreiczułeserca,więcopiekowały
siękomesównąnajlepiejjakpotrafiły,alenaniewielesiętozdało.
Biedaczkanigdyniedoszładosiebie.Niewypowiedziałajednego
rozsądnegosłowa,tylkosyczała,warczałaalbokwiliłajakrannyptak.
Zrzucałaidarłakażdeodzienie,pragnączostaćtaką,jakąznaleziono
ipojmano;nagą,zrozpuszczonymwarkoczem,owiniętąramionami
swegowybranka,pachnącąmacierzanką,męskimnasieniem,
kaczeńcemibiałączermienią.
Niestety,zmąconyumysłpoplątałzapachy,amożekazałsięjej
zabezpieczyćprzeddotknięciemobcychzapomocąodstręczającego
odoru,dlategodziewczynarobiłapodsiebie,apotemmazałasię
własnymkałem,tworzącnaskórzezasychającą,twardą,śmierdzącą
skorupę.Byławniejjakwkokoniezrobionymzwłasnejwydzieliny,
chroniącymprzeddrapieżnikami,pasożytamiichłodem.Tylkotak
czułasięizolowanaodświata,osobnaibezpieczna,więcwpadała