Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wfurię,gdyktośchciałwyciągnąćztegooprzędu.
Opiekunkinapoczątkupróbowałyzniejtozmyć,alewkońcu
odpuściłypodnaporemkopania,plucia,gryzieniaiwycia
wzmagającychsię,gdytylkoktóraśzmniszekzbliżyłasięzabardzo
albowyciągnęłarękęzmokrąszmatą.
Totrwałoitrwało,wreszcieprzyszławyjątkowomroźnazima
idmuchnęłalodowatymoddechemnatobiedneżycie,gaszącjejak
ledwosiętlącyogarek.Współczucie,modlitwyistaraniezakonnicnie
pomogły.PrzyjęłyśmierćGizelizprostotąwynikającązgłębokiej
wiarywmądrośćOpatrznościiwłasneposłannictwo,dlategonadal,
zkażdąwiosną,wkamiennychobmurowaniachsadziłynowerabaty
czarodziejskiegozielapachnącetaksłodko,żeniebyłoanijednej
siostrylubnowicjuszki,którabysięprzynichniezatrzymała,głęboko
oddychająciprzymykającoczy.
Kiedypowiałłagodnywiatr,znadfiołkoworóżowawychgrządek
unosiłsięcudownyaromat,docierającdoklasztornychmurów
iprzywierającdonichjakprzezroczystywelon.Nawetnajstarsza
siostraAmbroża,drepcącnamodlitwy,pocierałanos,broniącsięwten
sposóbprzedkichaniem.
Mniszkiwchodzącedokaplicynaprymę7wstrzymywały
powietrze,aby,zanimpoczująstęchłą,mdłąwilgoćiswądświec,
jeszczechoćnachwilęoddychaćmiazmatemlata,alboukradkiem
dotykałyzewnętrznejściany,żebydokońcówpalcówprzykleiłosię
imwilgotnepachnidło,którepotemtakpięknieisłodkounosiłosię
znaddłonizłożonychdomodlitwy.
Tegociepłego,letniegoporankajasnowłosa,niedużaRycheza
opucołowatychpoliczkachikrótkiejszyizatrzymałasięwdrzwiach
kaplicytakgwałtownie,żeidącazaniąpostulantkaprawieuderzyła
nosemwdółjejpłóciennegoczepkaopadającegonakark
iprzykrywającegokosmykinierównopodstrzyżonychwłosów.