Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AleksanderKowarz
RW2010
Rydwanbogów
Skądwiesz?
Achonwzruszyłramionami.
Poprostuwiem.
Czyktościpowiedział?
Nie.
Sefianwestchnął.
Tak,wybieramsięwpodróż.
Iniemożeszmipowiedziećdokąd.
Kapłanpokręciłgłową.
Anizabraćmniezesobą.
Kolejnyprzeczącyruchgłowy.
Długocięniebędzie?
Niewiem.Postaramsięwrócićjaknajszybciej.
Czylidługo.
Zostanieszpodopiekąkapłanówdoczasumojegopowrotu.Chodź.
Wyszlizdomu,ojciecisyn,ramięwramię.SefianobjąłAchona.Rzadkopo-
zwalałsobienatakieokazywanieuczuć.Oczywiściekochałchłopca,alezbytnio
przypominałmatkę.Ilekroćspoglądałnasyna,widziałwjegooczachswojązmarłą
żonę.Tosprawiałomuból,którymusiałwsobietłumić,awkonsekwencjistłumił
równieżinneuczucia.LeczAchonbyłjegosynemiSefiangokochał.Miałnadzieję,
żeprzeztakiedrobnegestychłopiecotymniezapomni.
Mrokdyskretniewlewałsięnaulicemiasta,wydłużająccienieiochładzającpo-
wietrze.Zapalałysiępierwszepochodnie.Ichmigotliwyblasktworzyłniezwykłe,
ognistemozaikinastarychmurach,wcalenierozpraszającnadchodzącejciemności,
ajedyniepodkreślając.
NocąŚwiątyniazdawałasięsięgaćnieba.WoczachAchonatakwłaśniebyło,
gdyżświatłopochodnipłonącychprzywejściuiblaskdochodzącyzokienkilku
komnatniepozwalałydojrzećszczytubudowli.
45