Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gówchoćodrobipozytywnegonastawienia;zpozoro-
wanonszalancjązaplótłramionanapiersi.Aleczuję,
żemusibyćjakiśsposób.Wkońcusobieprzypomnę,obie-
cuję.
Dobra,dobra.Karotenskrzywiłsięniecierpliwie.
Zanimcięolśni,musimygdzieśmieszkaćicośjeść.Trze-
baznaleźćludzi.
Szuflanaglesięwyprostowałiwspiąłnapalce.
Tam!wskazałnawprostwyciągniętymramieniem.
Ponadgrzbietyodległychzaspwzbiłasięchwiej-
nasmużkadymu.Obserwowaliprzezjakiśczaswnapię-
ciu,bojącsię,żezniknie,alejasnekłębywciążwzlatywały
ukosemwniebo.
Ktośrozpaliłogniskoodezwałsięwreszcieszczy-
piornista,rozdymającnozdrza,jakbyszyłpieczone
kiełbaski.
Natakimpustkowiu?Ktotomożebyć?Karoten
skrzywiłsięsceptycznie.
Napewnonieharcerze.Pawianzdecydowanym
krokiemruszyłnaprzód.Chodźmytosprawdzić,chyba
żemaciecośpilniejszegodoroboty.
Śpieszylisiębardzo,bosłońceopadałocorazniżej
inawschodziepośnieguzaczynałyjużpełzaćcieniewie-
czoru,leczimbliżejbyliniewidocznegozzabiałychzwa-
łówogniska,tymstaranniejzachowywaliciszę.Wolelinie
ujawniaćprzedwcześnieswojejobecności,dokinie
przekonasię,zkimmadoczynienia.
Wczołgalisięwreszcienaostatniepasmozasp,ostroż-
niewystawiligłowyponadichkurząceśnieżnympyłem
grzbiety.
Pośrodkuniewielkiejkotlinkiotoczonejpierścieniem
niskichwzgórzzobaczyliprymitywneobozowisko.Ogień
40